ROZMOWA Z Dominiką Owczarzak, koszykarką Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin
W meczu z Artego doznała pani już drugiej kontuzji w tym sezonie. Pierwsze prognozy nie były optymistyczne. Mówiło się, że czeka panią nawet kilkutygodniowa przerwa.
– Na szczęście uraz nie okazał się aż tak poważny. Kość nie jest uszkodzona, więzadła ani stawy również. Wszystko tylko trochę się ponaciągało, kość wyskoczyła na chwilę ze stawu, ale szybko do niego wróciła.
Jest pani jednym z większych pechowów w lidze. Była pani w życiowej formie, ale uszkodziła pani kostkę, przez co opuściła pani kilka spotkań klubowych i reprezentacyjnych. Teraz z kolei wypadła pani spotkanie z Wisłą.
– To dla mnie zupełna nowość, bo wcześniej nie miałam większych problemów z kontuzjami. Jeszcze nigdy nie opuściłam tak wielu meczów w sezonie. Mam nadzieję, że od nowego roku sytuacja wróci do normy i znów będę cieszyła się pełnią zdrowia.
Pani nieobecność szczególnie mocno odczuła reprezentacja, która przegrała ważny mecz z Belgią i nie awansowała na Eurobasket.
– Żałuję, że nie mogłam pomóc dziewczynom, ale takie jest życie. Wiadomo, jak obecnie wygląda kadra. Są w niej niemal same bardzo młode zawodniczki, brakuje jeszcze trochę doświadczenia, ale jest potencjał, a taki projekt, jak ten, który powstał w Siedlcach, daje szanse na rozwój. Na efekty musimy jeszcze trochę zaczekać, ale jestem pewna, że praca, jaką wykonujemy, zaprocentuje w przyszłości.
Szczęście w nieszczęściu, że kolejny uraz przyszedł akurat teraz, bo co prawda opuściła pani spotkanie z Wisłą, ale podczas świąteczno-noworocznej przerwy jest czas, żeby zregenerować siły.
– Bardzo chciałam zagrać z Wisłą, to był dla nas niezwykle istotny mecz, ale te najważniejsze zagramy w play-off. Grunt, żeby wówczas być w pełni sił. Przez święta rzeczywiście odpocznę. Raptem kilku dni potrzebuję, żeby odzyskać pełną sprawność w łokciu, więc od 1 stycznia będę mogła trenować na pełnych obrotach.
Rozgrywacie najlepszy sezon w historii klubu, bo na półmetku rywalizacji w sezonie zasadniczym jesteście na czwartym miejscu, z minimalną stratą do wicelidera. Pszczółka jeszcze nigdy nie była tak wysoko.
– Czy najlepszy, to jeszcze się okażę. W poprzednim sezonie wygrałyśmy przecież Puchar Polski, w obecnym jeszcze nic. Ale oczywiście jesteśmy zadowolone z wyników, jakie osiągamy, choć nie spoczywamy na laurach. Szczególnie cieszę się, że to czwarte miejsce pozwoliło nam awansować do Final Six Pucharu Polski i będziemy mogły powalczyć o trofeum, wywalczone przed rokiem. Do Krakowa nie pojedziemy na pewno w roli faworytek, ale podczas trzydniowego turnieju wszystko może się wydarzyć. Nie mamy nic do stracenia i postaramy się sprawić niespodziankę.
Gdzie jest granica waszych możliwości?
– Okaże się za kilka miesięcy. Potencjał zespołu jest na pewno bardzo duży, nie spoczywamy na laurach. Stać nas, żeby powalczyć w Pucharze i w lidze. Kluczowa będzie forma w play-off, bo stawka jest tak wyrównana, że nawet zajmując pierwsze miejsce można trafić na bardzo mocne zespoły z Polkowic czy Bydgoszczy. Dziewczyny dotychczas radzą sobie trochę gorzej niż wszyscy by się tego spodziewali, ale każdy, kto zna się choć trochę na koszykówce, zdaje sobie sprawę z potencjału tych zespołów.