To był piękny, choć nieszczęśliwy, wieczór w hali Globus . Pszczółka Start przegrała z Casademont Saragossa 85:86 po rzucie oddanym równo z syreną w swoim pierwszym meczu w Koszykarskiej Lidze Mistrzów.
– Po tym meczu nauczyłem się, że w koszykówkę zawsze gra się do samego końca – przyznał na gorąco Mateusz Dziemba.
Kapitan Pszczółki Start Lublin oraz jego koledzy przez blisko 40 min przeżywali piękną przygodę. Grali fenomenalnie i prowadzili już nawet różnicą 11 punktów. Niestety, w ostatniej akcji D.J. Seeley brutalnie sprowadził wicemistrzów Polski na ziemię trafiając rzut za 3 punkty i zapewniając hiszpańskiej drużynie zwycięstwo.
Lublinianie zaczęli mecz z dużym respektem do utytułowanego rywala. W sumie nie ma się co dziwić, skoro musieli mierzyć się z graczami ze światowego topu. W składzie Casademont jest przecież Nicolas Brussino, czyli aktualny wicemistrz świata czy Jason Thompson. Amerykanin w barwach Sacramento Kings, Golden State Warriors czy Toronto Raptors rozegrał w NBA blisko 600 spotkań. O skali wydarzenia w hali Globus świadczy fakt, że transmisję tego spotkania oglądał m.in. Luka Doncić, gwiazdor Dallas Mavericks.
W połowie drugiej kwarty goście wygrywali już różnicą 12 pkt i wydawało się, że odniosą łatwe zwycięstwo. Podopieczni Davida Dedka jednak się nie poddali i z każdą minutą grali coraz lepiej. Zniknął nadmierny respekt dla rywala, a w zamian pojawiła się kapitalna postawa w defensywie. Mecz toczony był w fantastycznym tempie, w końcu Casademont to jedna z najszybciej grających drużyn w Liga Endesa.
Straty udało się odrobić w 25 min, kiedy Lester Medford wyprowadził Pszczółkę na prowadzenie 52:51. Od tej pory to „czerwono-czarni” przejęli inicjatywę na boisku, a w 36 min prowadzili nawet 77:66. Niestety, gospodarze nieco przestraszyli się rysującej się przed nimi szansy i bardzo szybko pozwolili rywalom odrobić straty.
Końcówka była bardzo nerwowa. Na 21 sek. przed końcem „czerwono-czarni” prowadzili 84:80. W następnej akcji jednak przy rzucie za 3 pkt Lukę Rupnika sfaulował Medford. Słoweniec wykorzystał wszystkie rzuty osobiste. Chwilę później na linii, ale po drugiej stronie, stanął Kamil Łączyński. On jednak trafił tylko jeden wolny. Nadeszła wreszcie ta nieszczęsna ostatnia akcja - dobra penetracja Rupnika i oddanie do Seeley’a, który nie pomylił się przy rzucie z dystansu.
Potem w hali Globus zapanowała już tylko grobowa cisza, która była jedynie przerywana przez okrzyki radości zawodników z Saragossy.
– Jestem dumny ze swoich zawodników. Zagraliśmy z zespołem na najwyższym europejskim poziomie jak równy z równym. Wierzę, że w dłuższej perspektywie takie spotkanie przyniesie mojej drużynie same korzyści – mówi David Dedek, trener Pszczółki Start Lublin.
Pszczółka Start Lublin – Casademont Saragossa 85:86 (16:25, 22:19, 24:14, 23:28)
Pszczółka: Laksa 17 (3x3), Dorsey-Walker 10 (2x3), Łączyński 8 (1x3), Borowski 7, Szymański 5 oraz Medford 10, Sharma 10, Dziemba 9 (1x3), Moore 6, Jeszke 3 (1x3), B. Pelczar 0.
Casademont: Brussino 21 (2x3), Ennis 17 (2x3), Benzing 12, San Miguel 0, Hlinason 0 oraz Thompson 13, Rupnik 11 (1x3), Barreiro 6 (2x3), Seeley 6 (2x3), Fernandez 0.
Sędziowali: Jasevicius (Litwa), Kalpakas (Szwecja) i Sahin (Włochy). Mecz bez udziału publiczności.