Mimo dużych kłopotów kadrowych Orlęta Radzyń Podlaski w weekend przełamały kiepską passę i znowu zainkasowały komplet punktów. Czy najgorsze drużyna Damiana Panka ma już za sobą?
Wygrana z Resovią przyszła w ostatniej chwili po golu Mateusza Majewskiego. Co ciekawe, było to już trzecie zwycięstwo z rzędu nad ekipą z Rzeszowa. – Bardzo potrzebowaliśmy punktów i za wszelką cenę chcieliśmy zdobyć komplet „oczek”. Nie ma co ukrywać, że fortuna nam sprzyjała – mówi Damian Panek.
Rafał Borysiuk i jego koledzy w doliczonym czasie gry tracili zwycięstwa w Świdniku i Krośnie. Sami wygrali jednak wcześniej z Wierną Małogoszcz po trafieniu Majewskiego z 86 minuty. – Jak to się mówi suma szczęścia zawsze wychodzi na zero. Wcześniej to my traciliśmy gole w 90 minucie, a teraz los oddał to, co zabrał wcześniej – dodaje trener biało-zielonych.
W niedzielnym spotkaniu nie mogli zagrać pauzujący za kartki: Arkadiusz Kot, a także Przemysław Kanarek. Na dodatek ciągle kontuzje leczą: Adrian Zarzecki, Michał Zuber i Witalij Mielniczuk. Łatwo policzyć, że biało-zieloni nie mieli połowy składu. Mimo to sobie poradzili. – Szansę dostali zmiennicy i ją wykorzystali. Na kolejne spotkanie wrócą już Arek Kot i Przemek Kanarek, a co do reszty trudno powiedzieć – wyjaśnia szkoleniowiec Orląt.
Bliski powrotu jest Mielniczuk i być może będzie mógł już zagrać w najbliższym wyjazdowym starciu z Sołą Oświęcim. Z kolei Michał Zuber od tygodnia jest w treningu, ale początkowo miał pauzować tydzień, dwa, a tymczasem od dawna nie zameldował się na boisku. Były gracz Górnika Łęczna ma problem z mięśniem.
– Nie chcemy ryzykować, żeby Michałowi nie stało się nic poważnego. Jeszcze zobaczymy, jak przepracuje kolejne dni – mówi trener Panek, który niestety dostał też kolejną złą informację, bo na zdrowie narzeka również Mateusz Konaszewski.