ROZMOWA z Mateuszem Kusem, piłkarzem ręcznym reprezentacji Polski, obrotowym Vive Tauronu Kielce, byłym zawodnikiem Azotów Puławy
- Jak wyglądał typowy dzień podczas pierwszego zgrupowania w Arłamowie przed Igrzyskami Olimpijskimi?
– Śniadanie mieliśmy o godzinie 8, a o 10 już pierwsze zajęcia na stadionie. Zazwyczaj było to bieganie. Zaczynaliśmy od dwa razy po 15 minut, z każdym kolejnym dniem obciążenie było zwiększane. Potem przechodziliśmy już na tzw. bieganie interwałowe. Po stadionie przychodziła kolej na siłownię, która trwała około 40 minut. Po siłowni mieliśmy do wyboru regenerację organizmu w kriokomorze, bądź w wannach z zimną wodą z lodem. Około 13.30 był obiad, a po nim czas wolny. Ktoś mógł spać, korzystać z masaży. Około 16, co drugi dzień odbywały się spotkania z psychologiem, grupowe i indywidualne, następnie lunch i kawa. O 18 byliśmy już w hali na zajęciach typowo z piłki ręcznej. Do środy otrzymaliśmy wolne od trenera reprezentacji Tałanta Dujszebajewa. W czwartek, 14 lipca, znowu spotykamy się w Arłamowie.
- Nie narzekacie na zmęczenie i ciężkie treningi?
– Nikt się nie oszczędzał. Każdy wie, w jakim celu zjawił się w Arłamowie i byliśmy przygotowani na ciężką pracę. Było ciężko, ale nikomu nic poważnego nie dolega. Jeśli już coś się pojawiło, to drobne sprawy przeciążeniowe.
- Był też czas na relaks, wędkowaliście. Ryby brały?
– Ci, którzy lubią wędkować, pojechali razem z trenerem nad Solinę. Pogoda nie sprzyjała wędkowaniu. Jedynie trener Dujszebajew złapał trzy ryby, a Rafał Przybylski jedną. Niektórzy wybrali się w tym czasie na strzelnicę, inni zagrali w golfa. Nikt nie może narzekać zarówno na brak pracy, jak też rozgrywki.
- Na pierwszym zgrupowaniu było was 22, na kolejne przyjedzie tyle samo. Uczestniczy pan w zajęciach, rozmawiacie z kolegami. Kto może już czuć się pewniakiem do wylotu do Rio, może Przemysław Krajewski?
– Nie chcę wchodzić w rolę trenera i bawić się w typowanie. Z drugiej strony naprawdę bardzo trudno jest wskazać pewniaków. No… może jedynie Sławek Szmal mógłby tak siebie nazwać. Na początku zgrupowania trener zapowiedział, że każdy ma równe szanse. Szkoleniowiec mówił, że dla niego nie jest ważne, czy ktoś gra w Kielcach, Płocku, Puławach, Barcelonie czy Magdeburgu. Jeśli ktoś z nas tak myśli, to niech się od razu spakuje i wraca do domu. Dlatego każdy ma jednakowe szanse. Na mojej pozycji, czyli obrocie, jest jeszcze trzech kolegów: Bartosz Jurecki, Kamil Syprzak i Maciej Gębala. Zatem każdy z nas ma 25 procent na to, że zostanie wybrany przez trenera Dujszebajewa. Na IO w Rio de Janeiro pojadą ci, którzy w danym momencie będą najlepsi. Trener wie, że nie jedziemy do Brazylii tylko po to, aby uczestniczyć w IO.
- Ano właśnie. Przedstawiciel Związku Piłki Ręcznej w Polsce Zygfryd Kuchta przedstawił oczekiwania wobec reprezentacji: władze w Warszawie interesuje medal. Zresztą, kibice również marzą o tym samym. Docierają do was takie informacje?
– Nie rozmawiamy na ten temat. Najważniejszym zadaniem jest najpierw dobre wykonanie pracy w Arłamowie. 15 zawodników, którzy zostaną wybrani do kadry na Rio, da z siebie wszystko tam na miejscu.
- Rywalami Polski w Rio, w fazie grupowej będą: Szwecja, Słowenia, Niemcy, Brazylia i Egipt. IO zaczniemy meczem z gospodarzami. Jaka jest nasza grupa?
– Teoretycznie wydaje się łatwiejszą od pierwszej, w której zagrają broniąca tytułu Francja oraz Chorwacja, Dania, Katar, Argentyna i Tunezja. Musimy pamiętać, że na IO nie ma outsiderów. Weźmy choćby Brazylijczyków, którzy na swoim terenie zrobią wszystko aby zajść jak najdalej czyli zdobyć medal. Mecz z każdym z rywali będzie naprawdę ciężki i będziemy musieli się solidnie napracować, aby zwyciężyć.
- W fazie grupowej Ligi Mistrzów Vive Tauron Kielce trafiło do grupy B, gdzie są też Rhein-Neckar Loewen z Niemiec, Vardar Skopje z Macedonii, RK Zagrzeb z Chorwacji, Mieszkow Brześć z Białorusi, MOL-Pick Szeged z Węgier, Celje Pivovarna Lasko ze Słowenii oraz IFK Kristianstad ze Szwecji. Los wam sprzyjał?
– Wbrew opiniom, które pojawiły się po losowaniu, to ciężka grupa. Poza Słoweńcami z Celje Pivovarna Lasko, z pozostałymi drużynami mierzyliśmy się w poprzednim sezonie. Z Mieszkowem walczyliśmy w 1/8 finału. Nikogo w naszej grupie nie wolno nam zlekceważyć. Z drugiej strony przeciwnicy też będą się na nas napinać, w myśl zasady: bij mistrza. Na razie oficjalnego celu na nową edycję LM klub nie wyznaczył. Nie wyobrażamy sobie, abyśmy nie starali się obronić Pucharu Europy, który zdobyliśmy w maju w Kolonii.
- Wcześniej jednak, na początku września w Doha, w Katarze, wystąpicie w Super Globe 2016 zwanym także Klubowymi Mistrzostwami Świata. Tam, od 5 do 8 września zagrają też obrońca trofeum Fuchse Berlin, Paris Saint-Germain HB, który otrzymał dziką kartę, mistrz Azji Lekhwiya SC z Kataru, mistrz Afryki Esperance Sportive de Tunis, mistrz Panameryki Handebol Clube Taubate z Brazylii, mistrz Oceanii Sydney University oraz gospodarz Al Sadd. Będzie to wasz debiut w takiej rangi imprezie…
– Zawody rozegrane zostaną w formule pucharowej, zaczniemy od ćwierćfinałów. Przyjdzie nam rywalizować z najlepszymi drużynami świata. Poprzeczka trudności zostanie zawieszona wysoko. Znając jednak trenera Dujszebajewa będzie chciał, a my razem z nim, wygrać te zawody.
- Czuje się pan szczęściarzem?
– Dlaczego?
- Przed rokiem, po wywalczeniu z Azotami Puławy historycznego brązowego medalu, odszedł pan do mistrza Polski. Wiosną zdobył pan mistrzostwo kraju, triumfował w Pucharze Polski i przeszedł do historii piłki ręcznej w naszym kraju wygrywając Ligę Mistrzów. W międzyczasie, za sprawą trenera Dujszebajewa, zadebiutował w reprezentacji narodowej, a teraz walczy o wyjazd na IO. Zatem los panu sprzyja?
– Dzięki Bogu zdrowie mi dopisuje. Niewielu wie, że to wszystko zostało osiągnięte przeze mnie ciężką pracą na treningach.
- Jakie jest pańskie największe marzenie?
– Najważniejszym jest wyjazd na IO. A jak już się ono spełni, będą kolejne, na miejscu w Brazylii.