ROZMOWA Z Pawłem Jaroszyńskim, obrońcą Cracovii, wychowankiem Górnika Łęczna
- Fortuna kołem się toczy. Kiedy rozmawialiśmy w sierpniu byłeś poza składem Cracovii.
– Moja sytuacja odwróciła się o 180 stopni i chciałbym, żeby już w takim położeniu pozostała. Cieszę się, że gram, ale do końca nie jestem z siebie zadowolony. Wiem, że stać mnie na więcej.
- Na początku sezonu byłeś nieobecny, teraz jesteś podstawowym zawodnikiem zespołu. Co na tę zmianę miało największy wpływ?
– Pewnie złożyło się wiele czynników. Jednym z nich mogła być moja dyspozycja. W pierwszych kolejkach nie byłem jeszcze w optymalnej formie i to chyba odegrało największe znaczenie.
- Co Jacek Zieliński zobaczył w Pawle Jaroszyńskim, czego nie widział wcześniej?
– Może chęć walki. Wtedy, patrząc na to z perspektywy czasu, trener nie wziął mnie do drużyny, bo mogłem nie wnieść tego, czego oczekiwał. Ale grałem w rezerwach w trzeciej lidze. Nie odstawiałem nogi, walczyłem, byłem zdeterminowany, ciągnąłem chłopaków, to wszystko było dla mnie na plus i odgrywało pozytywne wrażenie.
- Wszystko zmieniło się od Pucharu Polski i wygranego meczu z Katowicami. W tym spotkaniu musiałeś udowodnić swoją wartość, a czasem jak się bardzo chce, wychodzi zupełnie na odwrót.
– To był punkt zwrotny. Byłem pewny tego co mogę pokazać i na co mnie stać. Wiedziałem, że muszę wykorzystać tę szansę.
- Od tamtej pory odnieśliście cztery zwycięstwa i przegraliście tylko raz, awansowaliście na trzecie miejsce w tabeli. To pozycja trochę na wyrost?
– Przed nami są Piast i Pogoń, na których chyba nikt nie stawiał przed sezonem. Liga jest wyrównana, w tabeli panuje tłok i wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Uważam, że zajmowana lokata wcale nie przerasta naszych możliwości. Mamy bardzo dobry i perspektywiczny zespół. Trzeba to cały czas pielęgnować. Nie wiem, czy już ten sezon zakończymy w ścisłej czołówce, ale w następnym stać nas będzie na wiele.
- Cracovia jest bardzo skuteczna. W każdym meczu tych rozgrywek strzelaliście przynajmniej jedną bramkę, a w ostatnich trzech kolejkach nawet dziesięć.
– Dużo mówi się o Cetnarskim, Rakelsie i Jendrisku, to tercet, który asystuje i strzela gole. Oni są naszą dużą siłą w wyprowadzaniu piłki, w ataku pozycyjnym, stwarzaniu sytuacji w polu karnym.
- W obronie już tak idealnie nie jest, bo w dziesięciu ostatnich występach traciliście bramki.
– Najważniejsze, aby po stronie strzelonych było więcej. Futbol to gra błędów, trzeba wykorzystywać cudze, a własnych popełniać jak najmniej. Każdemu się zdarzają i w każdym meczu. My też je robimy, indywidualne i wynikające z nieporozumień. Ale wyciągamy wnioski, analizujemy wszystko i pracujemy nad tym. Po wygranych meczach niewiele się tych błędów pamięta.
- Można powiedzieć, że w piątek wracasz do domu.
– Już wiosną wygraliśmy na stadionie Górnika 3:0. Teraz też będziemy w stanie to zrobić, bo mamy bardzo dobry zespół.
- Wtedy nie miałeś okazji wystąpić przed łęczyńską publicznością.
– Ale teraz liczę na występ. To byłby mój pierwszy raz, od kiedy odszedłem z Górnika. Niedawno grałem z reprezentacją kraju w Lublinie, czas na Łęczną. Jesteśmy bardzo bojowo nastawiony. Trzeba tylko naładować baterie po Pucharze Polski w Sosnowcu.
- Będziecie mieli niewiele czasu na odpoczynek. To może być widoczne w piątek?
– Wszystko może mieć znaczenie, bo w każde spotkanie trzeba włożyć maksimum wysiłku, a potem szybko zregenerować siły. Tempo rozgrywek jest naprawdę duże.
- Mówisz, że macie bardzo dobry zespół, ale ostatnio Górnik też zaczął grać lepiej. Na kogo będzie musieli zwrócić szczególną uwagę?
– Na Grzegorza Bonina, który potrafi zrobić różnicę.
- Będziesz musiał go zatrzymać.
– On może zagrać na obu skrzydłach. W środku jest Tomasz Nowak, a ważną rolę odgrywa też bramkarz. Górnik jest doświadczoną drużyną, która umie grać z kontry i wykorzystać błędy rywali. Poza tym gra u siebie.
- Ty też zagrasz „u siebie”. To będzie związane z większym stresem?
– Teraz mieszkam i gram w Krakowie. Na pewno mam sentyment do Górnika, ale nie mogę go mieć na boisku. Kiedy zabrzmi pierwszy gwizdek, wyłączy się głowa, myślenie o wszystkim wokół, a zacznie liczyć tylko mecz i nasze zwycięstwo.