(fot. Grom Kąkolewnica)
Już kolejkę przed końcem Unia Żabików wygrała rozgrywki zapewniając sobie prawo gry w IV lidze. Nie wiadomo jednak czy klub podejmie wyzwanie związane z występem na wyższym poziomie rozgrywkowym
Ojcem sukcesu w Żabikowie jest trener Artur Dadasiewicz. Szkoleniowiec kończy piąty rok pracy w Unii i w prezencie razem z zawodnikami wywalczył awans. Trener podąża sprawdzonym szlakiem. – Identyczny rozkład czasowy miałem w poprzednim klubie czyli w Polesiu Kock. Tam też po pięciu latach prowadzenia drużyny, w 2015 roku wywalczyliśmy awans do IV ligi. Podjęliśmy wyzwanie występu na wyższym szczeblu rozgrywkowym. Jako beniaminek utrzymaliśmy się zajmując wysokie trzecie miejsce. Po roku występów odszedłem z Polesia i przyszedłem pracować do Unii Żabików – wspomina trener.
Na kolejkę przed końcem rozgrywek drużyna Żabikowa miała zgromadzonych 62 punkty. Na jej koncie było 20 zwycięstw, dwa remisy i trzy porażki. Komplet punktów późniejszemu mistrzowi odebrały tylko Orzeł Czemierniki, Unia Krzywda i Bad Boys Zastawie.
W kadrze Unii w walce o końcowe zwycięstwo zaprocentowało przede wszystkim doświadczenie, a co za tym idzie zgranie i współpraca. – Niektórzy zawodnicy, jak Sebastian Koczkodaj i Krzysztof Kępa byli ze mną w Polesiu – przypomina szkoleniowiec. Trener zmienił miejsce pracy, a więc, co jest jak najbardziej zrozumiałe, zaproponował dalszą współpracę niektórym piłkarzom. Ci się zgodzili i ostatnio występowali już w barwach Unii. W gronie doświadczonych piłkarzy jest także Przemysław Bednarczyk.
Dla zespołu z Żabikowa awans to historyczny sportowy sukces. – Drużyna występowała w IV lidze, kiedy jeszcze mieliśmy podział na większą liczbę województw. W takim jak obecnie systemie rozgrywek jeszcze nie graliśmy – mówi szkoleniowiec Unii.
Nie wiadomo jednak czy ambitny trener i jego zespół będą mieli możliwość rywalizacji na wyższym niż okręgowy poziomie rozgrywek. IV liga to zdecydowanie większe wymagania. Kłopoty zaczynają się już kwestiach kadrowych. – Po cichu liczyłem, że niektórzy zawodnicy, którzy w Orlętach Radzyń Podlaski skończą wiek juniora będą mogli wesprzeć drużynę w Żabikowie – wyjaśnia trener Dadasiewicz. Jak się okazuje szkoleniowiec już tutaj napotyka schody. – Klub z Radzynia zamierza zgłosić do rozgrywek drugą drużynę, a więc już nie będę mógł skorzystać z tych młodych piłkarzy – ubolewa szkoleniowiec. Jakby tego było mało z kadry, która wywalczyła prawo gry w IV lidze, kilku piłkarzy już poinformowało, że nie podejmą się gry w nowym sezonie. – Mam już sześciu takich zawodników. Powody są różne: praca, wyjazdy zagraniczne, sprawy osobiste – wylicza Dadasiewicz.
Kłopoty dotyczą też infrastruktury. – Nasze boisko jest za małe, nie mamy też wydzielonej tzw. klatki dla kibiców gości. Wiemy już, że na pewno z tego powodu nie otrzymamy licencji na grę w IV lidze. Przymierzaliśmy się do korzystania z obiektu w Radzyniu, ale w sytuacji utworzenia i zgłoszenia do rozgrywek drużyny rezerw Orląt takie rozwiązanie raczej już nie wchodzi w grę – tłumaczy szkoleniowiec mistrza bialskiej klasy okręgowej.
Również w kwestii budżetu klubu dla sympatyków i kibiców Unii nie ma dobrych wiadomości. – Na funkcjonowanie na IV-ligowym poziome potrzeba co najmniej 200 tysięcy złotych. Brakuje nam jeszcze sporo. Prezes klubu poszukuje sponsorów. Część środków ma przekazać gmina – analizuje trener.
Na podanie ostatecznej decyzji do Lubelskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie spełnionych wymagań Unia ma czas do piątku 2 lipca. – Wszyscy mamy nadzieję, że do tego czasu wiele spraw ostatecznie się wyjaśni – mówi z nadzieję Dadasiewicz.