Łęcznianie ostatnio zwolnili tempo w drodze do ekstraklasy, przegrywając trzy mecze pod rząd. Najbardziej kompromitująca i niewytłumaczalna była porażka sprzed tygodnia z Energetykiem.
Dolcan natomiast wprost przeciwnie, w czterech ostatnich występach w wywalczył dziesięć punktów, nie tracąc przy tym ani jednej bramki.
W sprawnie funkcjonującej jesienią maszynce coś się zacięło, dlatego Jurij Szatałow musiał szukać różnych rozwiązań. W Ząbkach w środku pola wyszli Tomasz Nowak, Miroslav Bożok i Veljlo Nikitović, do ataku został przesunięty Grzegorz Bonin, a na bok pomocy Arkadiusz Nowak.
W tym ustawieniu goście zdominowali pierwsze minuty, choć obrona też dostała sygnał ostrzegawczy, od Dariusza Zjawińskiego. W 12 min Górnik wyszedł jednak na prowadzenie. Patrik Mraz posłał dokładne dośrodkowanie w pole karne, a mający dużo miejsca Maciej Szmatiuk przytomnym strzałem głową trafił do siatki. Niestety, radość trwała bardzo krótko.
Najpierw Szmatiuk musiał wybić futbolówkę sprzed linii bramkowej, a za chwilę znowu był remis i wszystko zaczęło się od początku. Po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Grzegorza Piesio, który podholował ją i pomimo wysiłków Nikolajsa Kozacuksa kopnął przy słupku z 15 m.
A później aż do przerwy trwała wymiana ciosów z obu stron. Szybkie tempo meczu i akcje podbramkowe udowadniały, że w Ząbkach spotkały się dwie czołowe drużyny pierwszej ligi. Bliscy zdobycia gola dla Górnika byli Bonin i Kozacuks, ale to Dolcan znowu miał powody do satysfakcji. Zjawiński przepchnął i przewrócił Szmatiuka, odwrócił się i strzelił z przeszło 20 m. Sergiusz Prusak stał jak zaczarowany. – Takie sędziowanie to dramat. Niech gwiżdże normalnie to co widać – złościł się w przerwie przed kamerą Szamtiuk, nie przebierając w słowach.
Wcześniej błyskawiczną ripostą popisali się rywale, teraz z kolej szybko odpowiedział Górnik. Po dalekim przerzucie piłkę klatką piersiową zgrał Kozacuks, Nowak podał do Bonina, a ten popisał się kapitalnym lobem. Akcja palce lizać!
Po zmianie stron spotkanie nie straciło na atrakcyjności, mimo że więcej bramek już nie padło. Okazji jednak nie brakowało. Dla łęcznian przed szansą stawali dwukrotnie Woźniak, Mraz, Sebastian Szałachowski i Szmatiuk, którego strzał z powietrza zmierzający pod poprzeczkę odbił instynktownie Maciej Humerski. Natomiast pod bramką Górnika najbliżej powodzenia byli Zjawiński i Bartosz Wiśniewski, ale Prusak był na posterunku.
Mecz zakończył się remisem, który nie krzywdzi żadnego zespołu. Na pewno nie "zielono-czarnych”, ponieważ w końcówce mocniej musieli skupić się na defensywie, gdy za bezmyślny faul na środku boiska i przy linii bocznej (!) czerwona kartkę zobaczył Julien Tadrowski, wystawiony na środku obrony.
– Szkoda, że nie utrzymaliśmy do przerwy prowadzenia, bo na drugą część wyszlibyśmy z przewagą psychologiczną. Pamiętajmy jednak, że graliśmy z wiceliderem, który na boisku potwierdził swoje umiejętności i aspiracje. Awans? Nie mówimy o tym w szatni, aby nie zaszumiało nam w głowach, choć na pewno te spekulacje są sympatyczne – powiedział dla Orange Sport Bartosz Wiśniewski, zawodnik Dolcanu.
Dolcan Ząbki – Górnik Łęczna 2:2 (2:2)
BRAMKI
0:1 – Maciej Szmatiuk (12), 1:1 – Grzegorz Piesio (14), 2:1 – Dariusz Zjawiński (44), 2:2 – Grzegorz Bonin (45).
SKŁADY
Dolcan: Humerski – Długołęcki, Klepczarek, Grzelak – Jakubik (57 Tarnowski), Matuszek, Łuszkiewicz, Piesio, Wiśniewski, Sierpina (68 Mazek) – Zjawiński.
Górnik: Prusak – Sasin, Szmatiuk, Tadrowski, Mraz – Woźniak (89 Niedziela), Nikitović, Nowak, Bożok (81 Kwiecień), Kozacuks (71 Szałachowski) – Bonin.
Czerwona kartka: Julien Tadrowski (Górnik) w 78 min za faul.
Żółte kartki: Jakubik, Długołęcki – Nikitović. Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn).
Widzów: 900.