Górnik Łęczna przegrał na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 2:3, ale utrzymał się w ekstraklasie na kolejny sezon. Do pierwszej ligi spadł Górnik Zabrze.
Piłkarze Górnika Łęczna przed ostatnią kolejką mieli wszystko w swoich nogach i głowach. Remis w wyjazdowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław wystarczał im do utrzymania. Stawka, o jaką toczyło się spotkanie, nieco ich jednak chyba usztywniła. Początek meczu należał do gospodarzy, którzy imponowali polotem i łatwością w konstruowaniu akcji. Już w 5 min Ryota Morioka zwiódł kilku rywali i uderzeniem tuż zza linii pola karnego zaskoczył Sergiusza Prusaka.
Zielono-czarni rzucili się do odrabiania strat. W 14 min po uderzeniu Przemysława Pitrego Śląsk uratował Mariusz Pawełek, a 120 sekund później Grzegorz Piesio trafił w słupek. W końcu w 20 min do wyrównania doprowadził Pitry, który strzelił prawdopodobnie jedną z najładniejszych bramek w karierze, efektownie lobując golkipera gospodarzy.
Pierwsze minuty drugiej części spotkania ponownie należały do podopiecznych Mariusza Rumaka. W 48 min centymetry obok słupka główkował Bence Mervo, a dziesięć minut później Tomasz Hołota wykorzystał świetne podanie od Petera Grajciara i ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Już 60 sekund później powinno być 3:1, ale po strzale Hołoty, wyblokowanym przez Bozicia, piłka odbiła się od poprzeczki, a Mervo i Morioka przeszkadzali sobie na tyle, że nie potrafili skierować jej do pustej już bramki. Japończyk zrehabilitował się jednak już w kolejnej akcji, precyzyjnym uderzeniem tuż zza „szesnastki” zmuszając Prusaka do kapitulacji.
Goście nie mieli czego bronić. Trener Andrzej Rybarski nie czekał ze zmianami i rzucił na boisko wszystko, co miał najlepsze w ofensywie. Napastnik Jakub Świerczok zastąpił obrońcę Bozicia, a inny atakujący Bartosz Śpiączka wszedł w miejsce zmęczonego Pitrego. I po akcji dwóch rezerwowych w 78 min Górnik mógł strzelić kontaktowego gola, ale Świerczok nie zdążył zamknąć dośrodkowania Śpiączki.
Łęcznianie zdecydowanie postawili na ofensywę, ale nie przełożyło się to na klarowne sytuacje. Co chwila natomiast nadziewali się na kontry przeciwników i tylko indolencji strzeleckiej Kamila Bilińskiego zawdzięczają, że nie przegrali tego spotkania wyżej.
W doliczonym czasie gry do siatki gospodarzy trafił w końcu Śpiączka. Do remisu nie udało się już doprowadzić, ale łęcznianie i tak utrzymali się w ekstraklasie. Pomogła im Termalika Bruk-Bet Nieciecza, która zagrała fair play i nie pozwoliła pokonać się Górnikowi Zabrze. To spotkanie zakończyło się remisem 1:1 i 14-krotny mistrz Polski pożegnał się z najwyższą klasą rozgrywkową.
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna 3:2 (1:1)
Bramki: Morioka (5, 60), Hołota (58) – Pitry (20), Śpiączka (90+1).
Śląsk Wrocław: Pawełek – Zieliński, Celeban, Kokoszka, Dvali – Hateley, Hołota – Grajciar (61 Kiełb), Morioka, Pich (90+1 Dankowski) – Mervo (82 Biliński).
Górnik Łęczna: Prusak (C) – Sasin (79. Mierzejewski), Božić (66. Świerczok), Pruchnik, Leândro – Szmatiuk, Bednarek – Bonin, Nowak, Piesio – Pitry (73. Śpiączka).
Żółte kartki: Zieliński, Biliński. Sędziował: Paweł Raczkowski.