ROZMOWA Z Tomaszem Nowakiem, pomocnikiem Górnika Łęczna
• Co stało się z Górnikiem, który gra ładną ofensywną piłkę i potrafi zdominować każdego rywala?
– Sami się nad tym zastanawiamy. Może chodzi o to, że rywale zmienili do nas podejście. Wiadomo, na beniaminka na początku patrzy się przymrużonym okiem, teraz jesteśmy już chyba poważniej odbierani. Ale czy to cała tajemnica? Chcielibyśmy poznać diagnozę i znaleźć lekarstwo.
• Jeśli chodzi o defensywę, wygląda to solidnie, ale wiosną strzeliliście tylko sześć goli. Zdecydowanie najmniej ze wszystkich drużyn ekstraklasy. To katastrofalna statystyka.
– Mamy taki system gry, że nikt nie jest zwolniony z gry defensywnej. Bronimy się bardzo nisko i całym zespołem pracujemy na to, żeby rywale nie dochodzili do podbramkowych okazji. Czasem cofamy się jednak zbyt głęboko, a w konsekwencji sami mamy problem ze stworzeniem zagrożenia pod bramką przeciwnika.
• Mecz z Lechem może być światełkiem w tunelu, bo na tle silniejszego rywala zaprezentowaliście się bardzo przyzwoicie.
– Nie bardzo rozumiem, jaki tunel, jakie światełko. To tak, jakbyśmy byli w kryzysie, ale o jakim kryzysie mówimy, skoro nam nie pali się grunt pod nogami, ani razu nie byliśmy pod kreską. Gra na pewno jest słabsza niż jesienią, ale zauważyłem, że w tej fazie większość zespołów gra mniej widowiskowo niż wcześniej. Jak powiedział ostatnio trener Podbeskidzia Leszek Ojrzyński, za styl punktów nie przyznają, a my przecież cały czas punktujemy.
• Może to doszukiwanie kryzysu wynika z tego, że seria meczów bez wygranej wydłużyła się do sześciu, a ta liga jest na tyle dziwna, że zespół, który przed chwilą grał o grupę mistrzowską, może znaleźć się w strefie spadkowej.
– Każdy ma tego świadomość, że wystarczą dwa mecze, żeby zupełnie zmienił się odbiór drużyny. Ale najgorsze, co teraz można zrobić to siać panikę i dopuścić, żeby dodatkowe nerwy dostały się do szatni. Jesteśmy doświadczonym zespołem, mamy gorszy okres, ale będziemy umieli z niego wybrnąć i utrzymać się w lidze.
• Jednego nie można wam zarzucić, braku walki. W końcówce meczu z Lechem aż iskry leciały.
– Tego w ogóle nie powinno się oceniać. W każdy mecz wkładamy sto procent zdrowia, tak samo jak robią to najlepsi piłkarze z Ligi Mistrzów, ale mamy jednak trochę niższe umiejętności i nie zawsze będziemy wygrywać.
• Kibice wciąż w was wierzą, dopingują, nie obrażają. Wielu piłkarzy z innych klubów może wam pozazdrościć.
– Wsparcie, które nam przekazują, jest odczuwalne. Tak samo było też w pierwszej lidze, fani byli z nami, choć mieliśmy gorszy okres. Kibice mają prawo do własnego zdania, ale nie mogą nas, ani my ich, obrażać. Podstawą funkcjonowania jest obopólny szacunek.