Górnik, pomimo sporej straty punktowej, nie zamierza rezygnować z walki o ekstraklasę.
Co prawda w ostatniej serii piłkarze Petera Nemeca zdołali 2:0 pokonać zagrożony GKP Gorzów Wielkopolski, ale wynik ten zupełnie nie oddaje boiskowych wydarzeń. Pierwszą z bramek zdobył były napastnik łęcznian - Paweł Buśkiewicz, popisując się strzałem głową prosto w okienko.
Przy drugim trafieniu "Buśka” też miał współudział. Ale oba te gole zdałyby się na nic, gdyby rywale mieli lepiej ustawione celowniki. Kilka sytuacji było wręcz wybornych, a Emil Drozdowicz przeszedł sam siebie kopiąc z bliska w poprzeczkę. Ta okazja pewnie jeszcze długo śniła mu się po nocach.
Flota swoje bramki zdobyła z niczego, po stałych fragmentach gry. Jej akcje były chaotyczne, pozbawione polotu i dokładności. Już wymiana trzech dokładnych podań stanowiła nie lada sztukę.
Jednak na inaugurację wiosny prymitywny i przypadkowy futbol okazał się skuteczniejszy. Choć dużo sprawiedliwszym rezultatem byłoby 0:4 dla GKP. W drużynie już teraz gołym okiem widać brak Grzegorza Skwary i Wallace'a Benevente.
Ale w futbolu wrażenie artystyczne liczy się na samym końcu. W sobotę Górnikowi też trudno będzie nad nim popracować. Boisko w Świnoujściu jest nie za duże i nierówne. Rozgrywanie na nim piłki, w czym powinni przeważać "zielono-czarni” nie będzie wcale łatwe. Tym bardziej, że do dyspozycji będą raczej lekkie futbolówki Adidasa.
Po stronie miejscowych będzie też dłuższy odpoczynek. Flota trzy pierwsze mecze gra u siebie, a Górnik wyłącznie na wyjazdach. Mimo to w poprzedni weekend po zawodnikach beniaminka widać było zmęczenie ciężkimi zajęciami Nemeca.
Ponadto do pierwszego składu w sobotę mają wrócić napastnik Piotr Dziuba i obrońca Krzysztof Hrymowicz. Miejscowi kibice liczą też na powrót Jacka Magdzińskiego, choć jego występ stoi pod dużym znakiem zapytania. Na pewno zabraknie natomiast pauzującego za kartki Przemysława Rygielskiego. Ale i tak najwięcej będzie zależało od Sergiusza Prusaka, jednego z najlepszych bramkarzy w pierwszej lidze.