Skoro w sobotę do Łęcznej przyjechał rywal, który przegrał cztery poprzednie mecze, to było jasne, że kibice Górnika liczą na pewne zwycięstwo. I się nie zawiedli. Zielono-czarni pokonali Skrę Częstochowa 3:0 i znowu wydostali się ze strefy spadkowej.
Piłkarze Marcina Prasoła bardzo dobrze zaprezentowali się przede wszystkim w pierwszej połowie. W 13 minucie Damian Gąska wpadł w pole karne, przełożył sobie piłkę na prawą nogę i dośrodkował do Łukasza Grzeszczyka. Ten drugi wywalczył jednak tylko rzut rożny. Doświadczony zawodnik po chwili uderzył z kilkunastu metrów po krótkim rogu, ale bez zarzutu swoją robotę wykonał bramkarz Skry.
Goście, chociaż byli w defensywie, to pokazali, że też potrafią być groźni. Kamil Lukoszek zagrał w szesnastkę, a tam niewiele zabrakło, żeby do piłki dopadł Krzysztof Ropski. Byłego napastnika Motoru uprzedził jednak Souleymane Cisse. Kolejne fragmenty należały do Siergieja Krykuna. To ten gracz odebrał w polu karnym piłkę Szymonowi Szymańskiemu i wyłożył ją do Grzeszczyka. Niestety, strzał zawodnika Górnika wylądował w rękach bramkarza. Po pół godzinie gry Krykun zaprezentował „ruletę”, a co najważniejsze minął rywala i znowu wyłożył futbolówkę koledze. Tym razem źle uderzył jednak Wiktor Łychowydko.
W 35 minucie kolejne ostrzeżenie dostali defensorzy z Łęcznej. A nawet dwa jednak gol nie padł. W 43 minucie to zielono-czarni dopięli swego. Damian Zbozień, jak to ma w zwyczaju wyrzucił piłkę z autu w pole karne, a tam powalczył o nią Marcin Biernat i ostatecznie zgrał do Łychowydki. Ukrainiec kapitalnie złożył się do strzału z powietrza i futbolówka wylądowała w siatce. Do końca pierwszej połowy pozostawało już zaledwie kilka minut, ale okazji na kolejne gole nie brakowało, zresztą z obu stron.
Po centrze w pole karne i zgraniu głową Ropskiego akcję zamykał Lukoszek. Byłoby groźnie, gdyby piłkarzy Skry dobrze trafił w piłkę, a ostatecznie skiksował i skończyło się tylko na strachu gospodarzy. W trzeciej dodatkowej minucie Gąska o mały włos nie wyszedłby sam na sam z Jakubem Bursztynem, ale świetnie wślizgiem interweniował Szymański. Do przerwy Górnik mógł się jednak podobać. Oddał 10 strzałów, a dodatkowo znacznie częściej był przy piłce – 65 do 35.
Po przerwie drużyna z Częstochowy nie miała już nic do stracenia i zaatakowała. Gra częściej toczyła się na połowie łęcznian. W 59 minucie gości uspokoił jednak Egzon Kryeziu. Po rzucie wolnym obrońcy za krótko wybili piłkę, przejął ją właśnie Kryeziu i ładnym strzałem w gąszczu nóg umieścił w siatce po raz drugi.
Po chwili musiał się wykazać Maciej Gostomski, który obronił dwa groźne strzały rywali. Szybko przenieśliśmy się pod drugą bramkę, gdzie powinno być po meczu. Krykun sam chciał jednak wpisać się na listę strzelców i nie podał do Dawida Tkacza, który wpakowałby futbolówkę do „pustaka”.
Na ostatnie pół godziny na boisku zameldował się Hubert Sobol. Zawodnik wypożyczony z Wisły Kraków powinien kończyć zawody z golem i asystą na koncie. Najpierw wyłożył piłkę do Gąski, ale ten przegrał pojedynek sam na sam z Bursztynem. Po chwili inny ze zmienników – Patryk Pierzak posłał świetną centrę w szesnastkę, a Sobol po strzale głową ustalił wynik na 3:0.
Górnik Łęczna – Skra Częstochowa 3:0 (1:0)
Bramki: Łychowydko (43), Kryeziu (59), Sobol (83).
Górnik: Gostomski – Zbozień, Biernat, Cisse, Dziwniel, Tkacz (72 Pierzak), Łychowydko (72 Lewkot), Kryeziu, Krykun (87 Kwiatkowski), Grzeszczyk (60 Sobol), Gąska (87 Podliński).
Skra: Bursztyn – Niedbała (66 Flak), Szymański, Mesjasz, Brusiło, Lukoszek, Hilbrycht (66 Gołębiowski), Baranowicz (79 Sajdak), Babiarz (89 Łukasiak), Nocoń, Ropski (66 Sangowski).
Żółte kartki: Mesjasz, Niedbała, Lukoszek (Skra).
Sędziował: Radosław Trochimiuk (Ciechanów).