Niesamowita historia. Motor przeżywał w Gdańsku trudne chwile i wydawało się, że jeżeli ktoś zdobędzie tego jednego, decydującego gola, to będzie to Lechia. Tymczasem po akcji rezerwowych, Motor w doliczonym czasie gry zdobył gola na 1:0 i przynajmniej do soboty będzie liderem Fortuna I Ligi!
W 12 minucie Luis Fernandez przeprowadził bardzo podobną akcję, do tej w Głogowie, kiedy zdobył pierwszego gola w meczu z Chrobrym. Tym razem „złamał” jednak akcję z prawego skrzydła, a nie z lewego, a Łukasz Budziłek mimo problemów przy interwencji nie dał się zaskoczyć i odbił piłkę na rzut rożny.
Po kwadransie Filip Wójcik wrzucił w szesnastkę, a Rafał Król strzelił głową. Zagrożenie było jednak minimalne, bo futbolówka przeleciała nad poprzeczką, a Antoni Mikułko miał wszystko pod kontrolą. Powoli Motor zaczynał jednak przejmować inicjatywę.
Niedługo później wydawało się, że pod bramką Motoru będzie bardzo groźnie. Świetną piłkę w pole karne zewnętrzną częścią stopy zagrał Dominik Piła. Miłosz Szczepański zupełnie pogubił się jednak w szesnastce i Lechia nie „zarobiła” nawet rzutu rożnego. Piła po chwili zachował się gorzej pod swoją bramką, bo oddał futbolówkę za darmo, a skorzystał z tego Piotr Ceglarz. Skrzydłowy zagrał jednak za mocno do Michała Króla i nic z tej akcji nie wyszło.
Fajerwerki w Gdańsku były, ale tylko jeżeli chodzi o trybuny, bo kibice odpalili race i na chwilę arbiter musiał przerwać zawody. Krótką przerwę lepiej wykorzystali miejscowi, którzy zdominowali rywali. Mieli sporo stałych fragmentów gry, jeden celny strzał Szczepańskiego, ale raczej tylko taki do statystyk i to tyle.
O tym, że gra nie kleiła się żółto-biało-niebieskim najlepiej świadczy fakt, że Goncalo Feio w przerwie dokonał dwóch zmian, a już w 52 minucie kolejnej. Obraz gry się jednak nie zmienił. Inicjatywę miała Lechia, która potrafiła nawet momentami przedostać się pod bramką przeciwnika. Większość akcji kończyła się jednak właśnie w szesnastce, albo blisko szesnastki.
Ciut po godzinie gry VAR długo analizował sytuację w polu karnym ekipy z Gdańska. Filip Wójcik padł na murawę, chociaż nawet na telewizyjnych powtórkach ciężko było dopatrzyć się kontaktu z rywalem. Po paru minutach sędzia nakazał w końcu grać dalej, chociaż akurat „Wojo” złapał się za głowę, że przyjezdni nie dostali jedenastki.
W 77 minucie świetnie przed polem karnym zachował się Rifet Kapić. Bośniak z łatwością uwolnił się spod opieki rywala i uderzył zza pola karnego minimalnie nad poprzeczką. Po chwili w ślady kolegi poszedł Jan Biegański, który również huknął prawie idealnie, prawie, bo centymetry nad „okienkiem” bramki Budziłka. Po drugiej stronie boiska niewiele zabrakło, żeby piłkę w szesnastce przejął Mariusz Rybicki, ale ostatecznie górą był Bartosz Brzęk.
Kilka minut później uderzał Fernandez, ale został zablokowany i drużyna Szymona Grabowskiego miała kolejny korner. Wydawało się, że żółto-biało-niebiescy w końcówce będą musieli bronić remisu. Tymczasem wystarczyła jedna akcja i zrobiło się… 0:1. Znowu przydał się Rybicki, który „urwał” się lewym skrzydłem i bardzo sprytnie, zamiast zagrywać pod bramkę wystawił piłkę po ziemi na linię szesnastki, a tam idealnie nabiegał Bartosz Wolski i bardzo precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce, tuż przy słupku. I jak się okazało debiutant, który w przerwie zmienił Kamila Wojtkowskiego okazał się bohaterem Motoru.
Po dwóch kolejkach beniaminek ma sześć punktów i na razie zajmuje pierwsze miejsce w tabeli. W następnej kolejce Rafał Król i spółka zagrają u siebie z GKS Katowice (niedziela, godz. 15).
Lechia Gdańsk – Motor Lublin 0:1 (0:0)
Bramka: Wolski (90+2).
Lechia: Mikułko – Piła, Brzęk, Neugebauer, Kałahur, Diabate, Szczepański (72 Kapić), Biegański, Luis Fernandez, Sezonienko (72 Conrado), Zjawiński.
Motor: Budziłek – Wójcik, Szarek, Rudol (46 Zbiciak), Luberecki, M. Król, Scalet (76 Lis), Wojtkowski (46 Wolski), R. Król, Ceglarz (72 Rybicki), Wełniak (57 Śpiewak).
Żółte kartki: Fernandez, Piła – Rudol, R.Król, Śpiewak.
Sędziował: Marcin Szczerbowicz (Olsztyn). Widzów: 7998.