We wtorkowy wieczór na stadionie w Łęcznej można było się po raz kolejny przekonać, jak nieprzewidywalna jest piłka nożna. Górnik kilka dni temu nie potrafił pokonać znajdującej się w dołku Odry Opole. Wygrał za to z rozpędzoną Wisłą Kraków 1:0. Przy okazji zielono-czarni przerwali serię sześciu meczów ligowych bez kompletu punktów. Trzeba dodać, że to pierwsza porażka rywali za kadencji Mariusza Jopa.
W pierwszej połowie kibice, którzy odwiedzili stadion w Łęcznej nie obejrzeli wielkiego spotkania. Mogli jednak być pozytywnie zaskoczeni. Po pierwszych minutach, w których wydawało się, że goście będą dyktować warunki, zawody się wyrównały. Najlepszą okazję przed przerwą miał Szymon Krawczyk, którego uderzenie świetnie odbił Patryk Letkiewicz.
W 21 minucie Po centrze Angela Rodado albo strzelał, albo zgrywał Łukasz Zwoliński. Wyszło prawie idealnie. Prawie, bo Jonathan de Amo wybił piłkę sprzed linii bramkowej. Za chwilę ostra centra Jesusa Alfaro nieznacznie minęła bramkę Górnika. W 26 minucie to zielono-czarni mogli otworzyć wynik. Fatalnie pod swoją bramką zachował się Rafał Mikulec, który odgrywał głową do bramkarza, ale niezbyt precyzyjnie. Piłkę przejął Branislav Spacil. Słowak zdołał oddać strzał, ale obrońca Wisły szybko naprawił swój błąd. W ostatniej chwili zdołał zablokować uderzenie rywala.
180 sekund później sytuacja się powtórzyła. Tym razem Bartosz Jaroch źle przyjął futbolówkę, przejął ją Spacil, wpadł w pole karne, ale w idealnym momencie z interwencją wyczekał Alan Uryga, który wślizgiem zablokował przeciwnika. Jaroch błyskawicznie się zrehabilitował pod drugą bramką. Oddał niezły strzał, a po rykoszecie, minimalnie niecelnie.
Drugą część od mocnego uderzenia mogli rozpocząć przyjezdni. „Wiślacy” atakowali we dwóch na czterech. James Igbekeme odegrał do Zwolińskiego, a ten posłał piłkę centymetry obok słupka. Nie było 0:1, to za chwilę gola zdobyli gospodarze. Wydawało się, że z dobrze zapowiadającej się akcji nic już nie wyjdzie, bo podanie do Przemysława Banaszaka było za mocne. Napastnik wycofał piłkę do Jakub Bednarczyka, a ten zdecydował się uderzyć z narożnika szesnastki. I chociaż strzał nie był idealny, a zasłonięty Patryk Letkiewicz odbił futbolówkę, to ta i tak wpadła do bramki.
Wisła ruszyła do przodu, ale o wyrównanie musiała się starać bez Rodado. Hiszpan po chorobie był cieniem samego siebie i nie zdołał dłużej wytrwać na boisku. Zwoliński nawet wpakował futbolówkę do siatki, ale był na wyraźnym spalonym. W 70 minucie sporo miejsca z lewej strony pola karnego miał Jesus Alfaro jednak za długo zbierał się do strzału i ostatecznie uderzył obok. Minęło kilkadziesiąt sekund i powinno być 1:1. Po centrze Igbekeme Alfaro uciekł Bednarczykowi, do centry nie wyszedł też Branislav Pidroch, a jakimś cudem Hiszpan dosłownie z metra nie zdołał uderzyć głową do siatki.
Z powodu kontuzji bramkarza Górnika była spora przerwa w grze, dlatego sędzia do regulaminowego czasu gry dorzucił aż 11 minut. Tak, jak niemal przez całe spotkanie podopieczni Pavola Stano mądrze się jednak bronili. Wisła niby naciskała, ale klarownej okazji już nie miała. W 90 minucie ważny blok Dominykasa Barauskasa zatrzymał Frederico Duarte, a później mimo wielu stałych fragmentów gry i jednej szansy Zwolieńskiego, który uderzył prosto w Adriana Kostrzewskiego, trzy punkty zostały w Łęcznej.
Górnik Łęczna – Wisła Kraków 1:0 (0:0)
Bramka: Bednarczyk (51).
Górnik: Pindroch (76 Kostrzewski) – Bednarczyk, Szabaciuk, de Amo, Barauskas, Spacil (72 Roginić), Deja, Żyra (71 Orlik), Warchoł (82 Ahmedov), Krawczyk, Banaszak.
Wisła: Letkiewicz – Jaroch (90 Gogół), Uryga, Łasicki, Mikulec, Kiss (81 Kiakos), Igbekeme, Carbo, Rodado (59 Sukiennicki), Alfaro (81 Duarte), Zwoliński.
Żółte kartki: Żyra, Banaszak - Jaroch, Mikulec, Uryga.
Sędziował: Piotr Urban (Warszawa).
Widzów: 2027.