Piłkarze Górnika Łęczna drugi rok z rzędu okazali się słabsi od zespołu z III ligi i ich udział w Pucharze Polski zakończył się już na pierwszym spotkaniu
Rozgrywki „tysiąca drużyn” wyraźnie nie leżą zawodnikom z Łęcznej. Przed rokiem grający w Lotto Ekstraklasie zespół prowadzony wówczas przez trenera Andrzeja Rybarskiego przystępował do rozgrywek od 1/8 finału. Łęcznianie w tej fazie trafili na III ligowe wówczas GKS Jastrzębie Zdrój i pod czeską granicę jechali jako zdecydowani faworyci. Szkoleniowiec zdecydował się na kilka roszad w składzie, ale i tak Górnik powinien pokazać swoją wyższość. Tymczasem w 61 minucie Kamil Szymura zdobył gola dla gospodarzy i w Jastrzębiu zapachniało sensacją. I dopiero w 90 minucie gry do remisu doprowadził Radosław Pruchnik skutecznie egzekwując rzut karny. Dodatkowo zielono-czarni od 81 minuty grali w „dziesiątkę” po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce dla Aleksandra Komora. W dogrywce Górnik atakował, ale zamiast gola los Komora podzielił w 105 minucie Przemysław Pitry. Doszło więc do rzutów karnych, a w nich lepsi okazali się gospodarze wygrywając 7:6 i awansowali dalej. Jednak ich przygoda nie trwała długo bo w 1/4 finału GKS Jastrzębie okazało się słabsze w dwumeczu o Wigier Suwałki.
Wydawało się więc, że w kolejnej edycji krajowego pucharu łęcznianie wyciągną lekcję poprzedniej porażki i rozprawią się z Ruchem Zdzieszowice, który także występuje w III lidze. Co prawda latem w Górniku doszło do ogromnej rewolucji i skład zmienił się diametralnie, a do tego w drużynie kilku ważnych zawodników leczy urazy. Jednak i tak „zielono-czarni” powinni uporać się z niżej notowanym rywalem. Tym bardziej, że w kolejnej fazie rywalem byłaby Legia Warszawa. A to oznaczałoby duże zainteresowanie kibiców i zapewne bilety na starcie z mistrzami Polski sprzedałyby się w mgnieniu oka (tak jak to miało miejsce w Puławach bo Wisła w 1/8 finału mierzyła się właśnie z Legią).
Niestety zespół trenera Tomasza Kafarskiego nie wykorzystał nadarzającej się szansy i sensacyjnie uległ w Zdzieszowicach 1:2. Gospodarze strzelili szybko dwie bramki, ale tuż przed przerwą kontaktowego gola zdobył Michał Suchanek. Mimo przewagi w drugich 45 minutach „zielono-czarnym” nie udało się odwrócić losów rywalizacji i awansować dalej. – Dla mnie wynik spotkania jest sporym zawodem, bo po ostatnim meczu wszyscy oczekiwaliśmy od siebie dużo więcej – przyznaje szkoleniowiec Górnika. – Rywal wykazał się nadzwyczajną skutecznością. My zaczęliśmy ten mecz tak naprawdę od wyniku 0:2, gdzie z przeciwnikiem grającym z takim zaangażowaniem było nam ciężko. Za występ pod kątem prowadzenia gry jestem zadowolony, ale do momentu ostatniego podania. Oczekiwania były spore. Tym bardziej, że mogliśmy potem zagrać z bardzo atrakcyjnym rywalem. Nie mogę piłkarzom odmówić zaangażowania i woli walki, ale pod kątem czysto piłkarskim nie sprostaliśmy zadaniu.
Tak więc Górnik musi obejść się smakiem bo prestiżowej konfrontacji z Legią nie dojdzie. Łęcznianom pozostaje więc już tylko rywalizacja w Nice 1 Lidze. Okazja do rehabilitacji za wstydliwą porażkę w Zdzieszowicach nadarzy się już w niedzielę kiedy Górnik zagra na wyjeździe z Wigrami Suwałki.