Górnik Łęczna nie zagrał wcale złego meczu na swoim stadionie przeciwko Stali Rzeszów, ale w kluczowym elemencie gry - czyli finalizacji akcji - podopieczni trenera Pavola Stano byli gorsi od rywali. Dlatego zielono-czarni zeszli z boiska przegrani. Jak sobotni mecz podsumowali szkoleniowcy obu ekip?
Marek Zub, trener Stali
– Myślę, że ten wynik trochę nie odzwierciedla tego co działo się na boisku. Górnik sprawiał nam wiele problemów przede wszystkim przy stałych fragmentach gry. My byliśmy na to przygotowani mimo, że od początku sezonu brakuje nam nieco centymetrów i kilogramów we własnym polu karnym. Musimy to rekompensować jakoś inaczej – aktywnością i agresywnością. I dzięki temu udało nam się nie pozwolić dojść żadnego piłkarzowi rywali do czystej sytuacji. W ostatnich meczach radzimy sobie dosyć dobrze w szybkim kontrataku i szybkim odbiorze piłki. W pierwszej połowie graliśmy w zasadzie tylko w defensywie, a jedna akcja przesądziła o tym, że na przerwę zeszliśmy prowadząc. To dało nam pewną przewagę i mogliśmy poczekać na to co będzie chciał w drugich 45 minutach Górnik. Cieszymy się z kolejnych w ostatnim czasie punktów. Szkoda, że złapaliśmy ten rytm tak późno, bo dwa trzy punkty więcej mogły nam dać szansę na to by grać o coś więcej niż tylko utrzymanie.
– Przegraliśmy dwie kolejki temu mecz, a bilans bramkowy bardzo mocno nam się posypał. Mecz z GKS Katowice był szczególny. Straciliśmy osiem bramek, dostaliśmy czerwoną kartkę. Po porażce w Katowicach wynik poszedł w świat, ale staraliśmy się przejść nad tym do porządku dziennego. Nie było więc żadnej cudownej recepty na odmienienie naszej gry po tamtej porażce.
Pavol Stano, trener Górnika
– Wiadomo, że po takim meczu jest rozaczarowanie. Wiedzieliśmy, że wyniki meczów, które odbyły się przed naszym spotkaniem dawały nam możliwość zapewnienia sobie miejsca w barażach w przypadku wygranej ze Stalą. Chcieliśmy zrobić wszystko by sięgnąć po trzy punkty. W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze i mieliśmy wiele strzałów i sytuacji ku temu by zdobyć bramkę. Nie udało nam się to, a gola do szatni strzelił nam przeciwnik. Natomiast druga połowa była już bardziej wyrównana. Jednak zanim strzeliliśmy gola na 1:1 też mieliśmy sporo okazji. Po wyrównaniu każdy oczekiwał, że przejmiemy inicjatywę, ale straciliśmy bramkę po strzale zza pola karnego. Musieliśmy więc pójść „va banque” i rywal wykorzystał jeden z kontrataków. Moim zdaniem wynik nie odpowiada temu co działo się na boisku z perspektywy całego spotkania. Ta porażka boli i za tydzień mamy najważniejszy mecz w sezonie. Jeśli chcemy myśleć o barażach musimy w Tychach wygrać. Zrobimy wszystko by tak się stało. Wracają do nas zawodnicy, którzy ze Stalą pauzowali za kartki i to bardzo ważne.
– Nie wyglądaliśmy na sparaliżowanych, mieliśmy dużo szans na strzelenie bramki. Wiadomo, że często przy sytuacji strzeleckiej podejmuje się intuicyjne decyzje. Niektóre rzeczy są trudne do wyjaśnienia i to boli, ale taka jest piłka nożna. Mecz ze Stalą pokazał, że potrafimy kreować sytuację, a ból głowy powoduje to, że ich nie wykorzystaliśmy. Musimy teraz pracować nad efektywnością, a jeśli ta przyjdzie to wywalczymy baraże.