Rozmowa z Franciszkiem Smudą, trenerem Górnika Łęczna
- Panie trenerze, jak to było z transferem Mateusza Cetnarskiego? W styczniu zapewniał pan, że takiego tematu nie ma, a dwa dni przed startem rozgrywek klub ogłosił jego pozyskanie...
– Jeszcze w październiku zeszłego roku, kiedy nie byłem trenerem Górnika dowiedziałem się, że Mateusz chce przyjść do Łęcznej. Tak, jak mówiłem nie byłem wówczas trenerem Górnika, ale byłem za tym aby tutaj trafił. Cetnarski ma dopiero 30 lat i jeszcze z powodzeniem może grać w piłkę. Aby jednak pokazać pełnię umiejętności musi wkomponować się w zespół, bo w Łęcznej jest od kilku dni. Drzemie w nim duży potencjał, ale my jako sztab szkoleniowy musimy go w pełni wykorzystać.
- Cetnarski trenuje z wami krótko, a mimo to podjął pan odważną decyzję i w 65 minucie wpuścił go na boisko...
– W swojej karierze trenerskiej miałem do czynienia z tyloma piłkarzami, że wiem kiedy coś może być ryzykowne, a kiedy nie. Cetnarski mógł nas zawieść tylko w wypadku gdyby był źle przygotowany fizycznie. On sam zapewnił nas, że okres zimowy przepracował bardzo solidnie. Ja jednak widzę, że trochę mu jeszcze brakuje. Zobaczymy, jak będzie w przyszłości.
- Kolejną kwestią jest to, że bocznego obrońcy Roberta Pisarczuka zrobił pan ofensywnego pomocnika. Skąd ten pomysł?
– Każdy trener ma swoją wizję i patrzy na zawodników inaczej. Kiedy tylko objąłem Górnika wiedziałem, że to jest zawodnik, który powinien grać w środku pola, mieć dużo przestrzeni do gry, a nie grać na boku obrony lub skrzydle.
- W Bełchatowie go jednak zabraknie bo z Resovią zobaczył dwie żółte kartki…
– Nie ma ludzi niezastąpionych i będziemy musieli sobie poradzić w następnej kolejce bez niego.
- A co trzeba poprawić, aby w Bełchatowie zagrać lepiej i wrócić z kompletem punktów?
– Musimy złapać trochę więcej świeżości i dołożyć do tego więcej agresji. Nasz zespół jest dobry technicznie i na tym bazuje. Natomiast rywale, co pokazała Resovia grają twardo i siłowo. W tej lidze ten aspekt gry na większej agresji jest więc bardzo ważny.