Po trzech zwycięstwach z rzędu Górnik Łęczna potknął się w Rzeszowie. Szybko dostanie jednak szansę na rehabilitację. W środę zielono-czarni zagrają u siebie z GKS Bełchatów (godz. 18)
W II lidze po pięciu kolejkach są jeszcze dwie niepokonane drużyny. I obie zmierzą się właśnie w Łęcznej. Różnica jest taka, że podopieczni Rafała Wójcika mają na koncie 11 punktów i zajmują trzecie miejsce. „Brunatni” uzbierali siedem „oczek”, a ten dorobek daje im 10 pozycję.
Zespół z Bełchatowa ma już za sobą trzy spotkania na wyjeździe i za każdym razem dzielił się punktami z rywalami. Ostatnio podopieczni Artura Derbina wrócili z dalekiej podróży. Nie dosłownie, bo do Chorzowa nie ma nawet 200 km. Chodzi o przebieg spotkania. Ruch prowadził 2:0 po 19 minutach. Od 61 minuty „Niebiescy” grali jednak w dziesiątkę i rywale to wykorzystali, bo zdążyli zdobyć dwa gole i wywalczyć jedno „oczko”.
Podobnie wyglądał ostatni występ zielono-czarnych w Rzeszowie. Kiedy Patryk Szysz strzelał na 2:0 na zegarze była 49 minuta. Wydawało się, że gospodarze nie będą już w stanie się podnieść. Tymczasem Górnik dał sobie strzelić dwie bramki i ostatecznie musiał się pogodzić z remisem. A ten spowodował jeszcze utratę pozycji lidera.
– Mam ogromny żal do zespołu, że prowadząc 2:0 wdaje się w bijatykę z beniaminkiem na jego terenie. Sami strzeliliśmy sobie jedną bramkę i daliśmy wiatr w żagle Resovii. Wydawało się, że w 49 minucie odebraliśmy im nadzieje zdobywając gola na 2:0. Przeciwnik walczył jednak do końca i za to trzeba im pogratulować – mówił po końcowym gwizdku trener Rafał Wójcik. Wyjaśniał też, że mimo dobrego rozpoczęcia rozgrywek jego drużyna na razie nie myśli o awansie.
– Nie mamy celów, które zarząd zdecydowanie nam postawił. Mamy oczywiście, jak każdy spadkowicz zakusy na to, żeby szybko wrócić do I ligi. Jeżeli nie udaje się w tym pierwszym sezonie, to później już może być bardzo ciężko. Zespołów, które myślą o promocji jest jednak kilka: Grudziądz, Widzew Łódź, a ja mimo różnych perturbacji nie skreślałbym jeszcze także Ruchu Chorzów, bo mają w składzie kilku klasowych zawodników – dodawał szkoleniowiec.