Znowu dwie różne połowy rozegrali piłkarze Motoru. Tym razem przy okazji środowego spotkania z Hutnikiem Kraków słabo spisali się w pierwszej części zawodów. Dużo lepiej było za to po przerwie. Żółto-biało-niebieskim wystarczył kwadrans, żeby zdobyć trzy gole i rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Jak zawody ocenia trener Marek Saganowski?
Szkoleniowiec Motoru również nie był zadowolony z tego, co działo się na boisku w pierwszych 45 minutach. Dużo lepsze wrażenie sprawiali rywale i chyba nikt nie spodziewał się aż tak wysokiego zwycięstwa Michała Fidziukiewicza i jego kolegów.
– To nie był dla nas łatwy mecz, w szczególności pierwsza połowa. Te pierwsze 45 minut daleko odbiegały od tego co możemy grać. Nie tylko ze względów taktycznych, ale i technicznych, czy mentalnych. Nie wiem, co działo się z zawodnikami w pierwszej części spotkania. Bardzo dobre podejście Hutnika, wyszli do nas wysoko, a my nie mogliśmy sobie poradzić z ich pressingiem. Z naszej strony było za dużo błędów i prowadzenia piłki. Jedyny plus był taki, że pomimo tej agresji i kontrolowania meczu ze strony Hutnika nic wielkiego się nie wydarzyło pod naszą bramką. To my mieliśmy tak naprawdę jedyną akcję, po której mogliśmy pokusić się o gola, kiedy Michał Fidzukiewicz strzelał z głowy. W drugiej połowie zmiany dały nam troszeczkę polotu. Zaczęliśmy czuć boisko i kontrolować mecz. Wyszła nasza jakość, nasz potencjał. Przez pierwsze 20-25 minut pokazaliśmy, ze w drużynie są duże możliwości. Że możemy grać efektywnie i efektownie – mówił na konferencji prasowej trener Saganowski.
Wyjaśnił także, dlaczego nawet wśród rezerwowych zabrakło podstawowego prawego obrońcy Adriana Dudzińskiego. – Doznał lekkiego urazu na treningu i najprawdopodobniej tydzień-dwa będzie musiał odpoczywać – mówi „Sagan”.
Szkoleniowiec nie chciał za to zdradzić, jak w przerwie zmotywował drużynę na drugą połowę. – To co dzieje się w szatni chciałbym, żeby zostało w szatni. Na pewno tego nie zdradzimy. Ja uważam jednak, że ta drużyna dalej jest w budowie, to jest proces. Nie możemy wymagać, że po czterech tygodniach okresu przygotowawczego będziemy grali tak, jak graliśmy te 20-25 minut drugiej połowy w środowym spotkaniu. Ta drużyna się dociera. Pokazaliśmy jakość i potencjał, a teraz musimy zrobić wszystko, żeby te 20 minut z drugiej połowy przeciwko Hutnikowi w kolejnym spotkaniu zamieniły się w 30-40 minut. Ja też nie czułem się zbyt dobrze po pierwszej połowie, czułem gorycz i widziałem, że to nie wygląda tak, jak powinno. Moja irytacja była jeszcze większa, bo znam tych zawodników i widzę, jak pracują na treningach i na co ich stać. To, że nie pokazują w meczach, tego, co potrafią, to dla mnie największa bolączka. Mamy 12 nowych zawodników. Dzisiaj świetna zmiana Damiana Sędzikowskiego i to on rozbujał całą drużynę. W poprzednim meczu wszedł i było troszeczkę gorzej. Dlatego potrzeba czasu i cierpliwości, bo wszystko w drużynie się dociera – przekonuje opiekun klubu z Lublina.