Dziwna to sytuacja, ale kibice Wisły Puławy muszą się cieszyć, że ich pupile w weekend zagrają na wyjeździe. U siebie drużynie Mariusza Pawlaka wyraźnie ostatnio nie idzie. Może w takim razie lepiej będzie na boisku rywali? W sobotę Mateusz Pielach i spółka zmierzą się w Krakowie z tamtejszym Hutnikiem (godz. 13).
Dziewięć „oczek” na stadionie w Puławach i 10 na wyjazdach. To dorobek Wisły w tym sezonie ligowym. Problem w tym, że ostatni domowy komplet punktów udało się wywalczyć ponad miesiąc temu, przy okazji starcia z liderem, Stalą Rzeszów (3:1).
W trzech kolejnych występach piłkarze trenera Pawlaka zanotowali: dwie porażki i jeden remis. Przegrywali w końcówkach zarówno z Olimpią Elbląg (2:3), jak i ostatnio ze Śląskiem II Wrocław (0:1). W efekcie, zamiast być w strefie barażowej Duma Powiśla wylądowała na 10 pozycji w tabeli.
– Można powiedzieć, że sami siebie pogrzebaliśmy. Nie chodzi o samą skuteczność, ale na pewno podejmowaliśmy złe decyzje. I było ich dużo. Nie będę mówił, że mam pretensje do zespołu, bo mam przede wszystkim do siebie. To dla nas kolejna nauczka, że trzeba się cieszyć jeszcze krócej. Zespół starał się realizować, to nad czym pracowaliśmy, ale nie byliśmy na tyle skuteczni, żeby w końcu wygrać przed własną publicznością. To nie jest dobre, że znowu oddajemy punkty przeciwnikowi. Mam nadzieję, że po następnym spotkaniu wszyscy będziemy jednak w lepszych nastrojach – mówi szkoleniowiec puławian.
Na to samo liczą jednak w Krakowie. Hutnik od dawna znajduje się w strefie spadkowej. Obecnie wyprzedza jedynie ostatniego Sokoła Ostróda. Zespół Krzysztofa Lipeckiego jest groźny przede wszystkim u siebie, gdzie wywalczył siedem z ośmiu zdobytych punktów. Potrafił już pokonać wyżej notowane: Chojniczankę, Wigry Suwałki, a do tego zremisować z Garbarnią. Komplety z „Suchych Stawów” wywiozły za to ekipy z dolnych rejonów tabeli, jak: GKS Bełchatów, czy Pogoń Siedlce.