ROZMOWA Z Arturem Bożykiem, trenerem piłkarzy Chełmianki Chełm
- Początek sezonu był bardzo dobry, później pojawiły się problemy i zakończyliście rok na 11 miejscu. Jak w takim razie oceniasz pierwszą rundę?
– Nie możemy być zadowoleni. Zwłaszcza w świetle tego, gdzie byliśmy na półmetku rundy, gdy mieliśmy kontakt z podium.
- Co w takim razie nagle stało się z Chełmianką?
– Duże znaczenie miał mecz z Czarnymi Połaniec, gdzie kontuzji doznał Damian Drzewiecki. Wypadł nam bramkarz, ale nie tylko on. Pojawiło się bardzo dużo kontuzji. A z tego powodu podstawowa jedenastka cały czas musiała być zmieniania. Tak samo, jak systemy gry. Kontuzje spowodowały, że później chłopakom trudno było wrócić do tej optymalnej dyspozycji. Tak było nie tylko z Damianem, ale i z Kamilem Kocołem i innymi. No i z tego powodu brakowało nam przede wszystkim stabilizacji. Sytuacja stała się kryzysowa, a trzeba pamiętać, że musiała sobie z tym radzić drużyna bardzo zmieniona w porównaniu do tej z poprzednich rozgrywek. To było pięć-sześć zmian w podstawowym składzie. Na dodatek determinacja u przeciwników dalej była wysoka, bo Chełmianka była pamiętana jako drużyna z podium.
- Znowu sporo problemów mieliście zwłaszcza w obronie...
– W defensywie też, ale i w środku pola. Ktoś wracał i za chwilę wypadał. Dlatego Mateusz Kompanicki pomagał nam wielorako – czy to w środku pola, czy na bokach. Musieliśmy łatać dziury, bo nasza kadra była bardzo wąska. Z drugiej strony ta runda dała nam mnóstwo informacji. A doświadczenie, które zebraliśmy, jestem pewien, że zaprocentuje. Brałem pod uwagę, że musimy zebrać to doświadczenie, ale z tego będzie można wyprowadzić coś dobrego.
- Wydawało się, że przełamiecie się w meczu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Prowadziliście 2:0 i 3:1, ale spotkanie zakończyło się remisem 3:3. Czy gdybyście wygrali, to końcówka rundy mogłaby wyglądać inaczej?
– Oczywiście, że wyglądałaby inaczej. My podczas wielu spotkań nie radziliśmy sobie bardzo źle na boisku. Naszymi głównymi problemami były: finalizacja akcji i dobre wejście w mecze. Pojedynek z KSZO najbardziej to wszystko obrazował, kiedy mimo dobrego występu w doliczonym czasie wypuściliśmy zwycięstwo. Szkoda, bo strzeliliśmy trzy bramki drużynie, która nie zwykła ich tracić. Nie było problemów z tworzeniem sytuacji, tylko z finalizacją. Porażki i straty bramek – ciężko było doszukać się w tym błędów taktycznych. Często popełnialiśmy bardzo proste błędy indywidualne.
- W zimie będzie sporo zmian w kadrze zespołu?
– Na tę chwilę mamy około 14 osób, które rozpoczną przygotowania do rundy wiosennej. Niestety, ci kontuzjowani od dłuższego czasu, czyli: Dawid Niewęgłowski i Michał Maliszewski to temat dopiero na lato. Do nich dołączyli kolejni, którzy mają problemy ze zdrowiem. W tym gronie jest chociażby Przemysław Koszel. Na pewno potrzeba poszerzyć kadrę.
- Jak poważny jest uraz Przemka Koszela?
– Naderwał przywodziciela. Jak to będzie, trudno w tej chwili powiedzieć. To dla nas duży problem, zwłaszcza w ofensywie. W tamtym sezonie Przemek debiutował przychodząc z juniorów, a teraz wszystko idzie w dobrym kierunku. Zobaczymy jednak, jak długo potrwa jego leczenie. Sezon przygotowawczy to na pewno będzie duże wyzwanie, bo nie wszystkich będzie można traktować tak samo. Trzeba będzie rozwiązywać sporo problemów.
- Kto odchodzi z drużyny?
– Na razie mogę powiedzieć, że od poniedziałku na testach w Podbeskidziu Bielsko-Biała ma przebywać Mateusz Kompanicki. A co więcej będzie działo się w kadrze, jeszcze zobaczymy.
- W poprzednim sezonie mieliście młody zespół, który w lecie został jeszcze bardziej odmłodzony. Czy potrzeba wam przede wszystkim więcej doświadczenia?
– Na pewno by się przydało. Często padają pytania o wzmocnienia. Ja jednak nie liczę na wzmocnienia. Bardziej, że tych zawodników, którzy przepracują okres przygotowawczy, będzie można uznać za wzmocnienia. Nas nie stać na sprowadzenie kogoś, o kim można od razu powiedzieć, że będzie supertransferem.
- Odejście Kompanickiego to będzie chyba dla was duży problem...
– Na pewno to byłoby wyzwanie, żeby wykreować nowego strzelca w drużynie. Z drugiej strony przywykłem już do odchodzenia chłopaków do wyższych lig odkąd jestem w Chełmiance. Mateusz pomógł nam już bardzo dużo. Do każdego zadania wychodził maksymalnie skoncentrowany, bez względu na to, na jakiej pozycji musiał grać.
- Przed rokiem byłeś na stażu w Realu Madryt. Czy teraz planujesz jakiś wyjazd do mocnego, zagranicznego klubu?
– Na pewno tak, ale cały czas czekam na potwierdzenie. Nie chcę mówić jeszcze konkretnie o jaki klub chodzi, dopóki nie mam pewności, że na pewno tam pojadę. Będzie to jednak zespół z ekstraklasy w Europie.