Rozmowa z Marcinem Michotą, piłkarzem Motoru Lublin, który zajął trzecie miejsce w plebiscycie na Najpopularniejszego Sportowca Województwa Lubelskiego 2019 roku
- Zajął pan trzecie miejsce w naszym plebiscycie na Najpopularniejszego Sportowca Województwa Lubelskiego. Jest niedosyt?
– Nie, zupełnie nie. Wydaje mi się, ze to miejsce i tak jest wysokie. Na pewno super, że mogłem się znaleźć wśród innych sportowców z naszego regionu. Jestem bardzo zadowolony, że wziąłem udział w takim plebiscycie. Ja reprezentuje sport drużynowy, jestem jego cząstką, dlatego największe słowa uznania należą się kolegom z zespołu, trenerom i w ogóle wszystkim w klubie. To dzięki nim się tutaj znalazłem. To moja pierwsza impreza tego typu, ale mam nadzieję, że nie ostatnia.
- Jak w takim razie wrażenia z gali?
– Na pewno bardzo fajne. Było dużo osobistości i ludzi sportu. Szczerze mówiąc, ja kibicuję każdej dyscyplinie, czy chodzi o żużel, lekkoatletykę, koszykówkę, czy siatkówkę. Staram się w miarę możliwości wszystko śledzić i oglądać. I za wszystkie nasze drużyny trzymam kciuki. Wiadomo, że najbardziej za Motor, bo to klub, który jest najbliższy mojemu sercu. Mam nadzieję, że za rok znowu będę miał okazję wziąć udział w plebiscycie, ale już jako zawodnik drugoligowego Motoru Lublin.
- Sporo nagród zgarnęli u nas żużlowcy...
– Żużel w ostatnich dwóch-trzech latach jest u nas w województwie na topie. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości i w ogóle nie jestem tym zaskoczony. To dyscyplina, która bardzo szybko się rozwija. Wyniki są bardzo dobre i idą w świat. To samo, jeżeli chodzi o liczbę kibiców na meczach. A przecież czekamy też na budowę nowego stadionu. Uważam, że nagrody trzeba rozdzielić. Jeżeli ja i Krystian Puton z Wisły Puławy wprowadzimy swoje drużyny do wyższych lig, to może za rok-dwa to my będziemy zajmowali pierwsze miejsca, a żużlowcy kolejne. Zobaczymy. Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak dobra zabawa i inicjatywa, bo miło jest spotkać tylu ludzi sportu w jednym miejscu. Takich imprez powinno być zdecydowanie więcej.
- Jak w takim razie przebiegają przygotowania Motoru do bardzo ważnej rundy wiosennej?
– Na pewno na razie skupiamy się na bardzo ciężkich treningach. Jesteśmy jednak w dobrej formie. Uważam, że zawdzięczamy ją indywidualnym treningom, które każdy z nas wykonywał w okresie świąteczno-noworocznym. Mieliśmy trochę przerwy od wspólnych zajęć, ale każdy sumiennie wykonywał swoją robotę i to widać już teraz przy okazji pierwszych sparingów. Najważniejsze jednak, żeby forma przyszła w lidze. Wyniki meczów kontrolnych na razie są mniej istotne. Wiemy, że jeszcze nie wygraliśmy ani razu. Graliśmy jednak z drużynami z czołówki drugiej ligi. I trzeba przyznać, że między nami, a rywalami z wyższej ligi nie było widać różnicy. Jesteśmy w tym składzie od kilku miesięcy i to również procentuje. Teraz pojawiło się w zespole kilku nowych chłopaków i trzeba ich wkomponować do zespołu. Jestem jednak dobrej myśli. Gra, praca na treningach i same mecze kontrolne pokazują, że musi być dobrze. Innego wariantu w ogóle nie biorę pod uwagę.
- Dużo już rozmawiacie o awansie? W końcu Motor dawno nie był po pierwszej rundzie w tak dobrej sytuacji. Jesteście na trzecim miejscu, ale macie tyle samo punktów co pierwsza Korona II Kielce i drugi Hutnik Kraków...
– Rzeczywiście, sytuacja wyjściowa jest obiecująca. Na pewno każdy ma w głowie cel, którym jest awans. Nie ma jednak sensu za dużo o tym gadać i zapeszać. Każdy musi się skupić i robić to, co trener od nas wymaga. A wtedy ten cel zrealizujemy. Nie ma nikogo, kto myśli o czymś innym. Każdy w klubie jest postawiony na baczność tylko po to, żeby na 70-lecie klubu uzyskać awans.