Po kompromitującej porażce z Hutnikiem Kraków (3:5) Motor Lublin zdecydował, że drużyny nie będzie już prowadził dotychczasowy trener Mariusz Sawa
Co ciekawe, w sobotę żółto-biało-niebiescy doznali dopiero pierwszej porażki w tym sezonie. Wcześniej grali w kratkę, ale uzbierali 15 punktów. Z bardzo dobrej strony pokazali się chociażby w Puławach, gdzie zremisowali z innym kandydatem do awansu – Wisłą 0:0. To był zdecydowanie remis ze wskazaniem na Motor.
Inną twarz lublinianie pokazali w poprzednią środę, kiedy grali u siebie z Czarnymi Połaniec. Mecz rozpoczął się o godz. 20, bo rywale wcześniej musieli się jeszcze stawić w pracy. Mimo to goście pokazali się z dobrej strony. Dwa razy prowadzili: 1:0 i 2:1, a przegrali dopiero w końcówce 2:4. Widać też było, że odwrócenie losów spotkania kosztowało piłkarzy trenera Sawy naprawdę sporo wysiłku.
A to wyszło w sobotę w Krakowie. Tamtejszy Hutnik do przerwy prowadził 5:0. O dziwo zawody wcale nie były tak jednostronne, jak wskazywał na to wynik. Przyjezdni też mieli sporo dobrych sytuacji, zwłaszcza Grzegorz Bonin, który obił poprzeczkę i zmarnował sytuację sam na sam. Brak skuteczności połączony z koszmarnymi pomyłkami w defensywie spowodował jednak, że już do przerwy było jasne, że trzy punkty zostaną na Suchych Stawach.
W drugiej części Konrad Nowak zdobył dwa gole, jednego dorzucił wreszcie Bonin i zrobiło się „tylko” 5:3. Na dodatek w samej końcówce Szymon Kamiński główkował w poprzeczkę. Wiadomo jednak, że kandydatowi do awansu nie przystoi tracić pięciu bramek i popełniać tak prostych błędów.
– Skompromitowaliśmy się i mogę tylko przeprosić wszystkich za to widowisko. Porażkę biorę na siebie – skomentował krótko na konferencji prasowej Mariusz Sawa.
– Wszędzie jeździmy z zamiarem zdobycia trzech punktów. Tak samo było w Krakowie, ale to co zrobiliśmy w pierwszej połowie to był skandal. Możemy tylko przeprosić kibiców. Próbowaliśmy uratować resztki honoru w drugiej połowie. Strzeliliśmy trzy bramki. Nie mamy jednak żadnego usprawiedliwienia na to, co stało się przed przerwą – wyjaśniał Konrad Nowak w rozmowie z klubową telewizją.
– Zarówno w ataku, jak i defensywie zachowaliśmy się jak młode szczupaki. Traciliśmy bramki jak juniorzy, a nie strzelaliśmy, jak trampkarze. Zagraliśmy bardzo słabo, ale mamy materiał do analizy. Liga się nie skończyła, tym meczem nie zaprzepaściliśmy sobie żadnej szansy, chcemy się zrehabilitować w następnym spotkaniu u siebie – dodawał kapitan Motoru.
Obrona to obecnie największy problem zespołu. W ośmiu występach udało się tylko dwa razy zachować czyste konto. W Świdniku, gdzie szczęśliwie Motor wygrał 1:0 trzy „oczka” zawdzięczał świetnym interwencjom Adriana Olszewskiego. Drugi raz na zero z tyłu żółto-biało-niebiescy zagrali w Puławach. W pozostałych meczach zawsze tracili przynajmniej jedną bramkę. Tak było w każdym z trzech pojedynków u siebie. A oprócz Czarnych na Arenie gościły jeszcze obecnie dwa najgorsze zespoły w lidze: Soła Oświęcim i Podlasie Biała Podlaska. W sumie Olszewski i Andrzej Sobieszczyk już 11 razy wyciągali piłkę z siatki. Ten pierwszy puścił jednak tylko dwa gole.