Motor Lublin przegrał swój przedostatni sparing przed rozpoczęciem rundy wiosennej. W piątkowy wieczór na Arenie Lublin z drugoligowym Radomiakiem 0:1. Gospodarze na tle zespołu walczącego o awans na zaplecze ekstraklasy spisali się jednak całkiem nieźle
W pierwszej połowie walka była wyrównana. W 25 i 26 minucie lepszy fragment mieli piłkarze Marcina Sasala. Najpierw świetną kontrę żółto-biało-niebieskich strzałem zakończył Kamil Majkowski. Niestety, po rykoszecie Motor zarobił tylko rzut rożny. Po chwili uderzenie Juliena Tadrowskiego zostało zablokowane, a następnie niecelnie uderzał jeszcze Artur Gieraga.
Od 38 minuty lublinianie przegrywali 0:1. I trzeba przyznać, że była to bramka kuriozum. Andrzej Sobieszczyk próbował ratować jeszcze piłkę, która po strzale rywali i tak wychodziła poza boisko. Zdołał ją odbić, ale zrobił to tak niefortunnie, że futbolówka spadła pod nogi Jakuba Wróbla. Zawodnik Radomiaka z kilku metrów nie miał problemów, żeby umieścić piłkę w siatce.
Po przerwie na boisku od razu zameldowali się Paweł Socha i Paweł Kaczmarek. I obaj byli ważnymi postaciami. Ten pierwszy wybronił sporo trudnych strzałów. Drugi szarpał z kolei z przodu i po jego akcjach drugoligowiec najczęściej był w opałach. W 79 minucie „Kaczmar” szarżował na prawej stronie i świetnie wypatrzył kolegów w polu karnym. Niestety, wszystko skończyło się złym przyjęciem i rywale mogli odetchnąć z ulgą.
Niedługo później „Motorowcy” próbowali przynajmniej trzy razy, ale za każdym razem ich uderzenia blokowali gracze ekipy z Radomia. Podopieczni Jerzego Cyraka w drugiej części groźnie kontrowali. Zwłaszcza po stałych fragmentach gry wykonywanych przez gospodarzy. Raz Radomiak wychodził nawet z akcją czterech na jednego. Socha radził sobie jednak świetnie nie tylko w tej sytuacji. Goście próbowali z bliska z daleka, ale za każdym razem na posterunku był golkiper Motoru, który pokazał w piątek, że walka o miejsce między słupkami ciągle jest sprawą otwartą.
– W taką pogodę sparing na boisku trawiastym, to naprawdę pożyteczna rzecz. Uważam, że spisaliśmy się nieźle, przede wszystkim pod względem taktycznym. Parę rzeczy nam się udawało. Oczywiście nie uniknęliśmy też błędów, bo bramkę strzeliliśmy sobie praktycznie sami. To martwi i denerwuje – ocenia Marcin Sasal, trener żółto-biało-niebieskich.
– Ten mecz był wyrównany. Nie można powiedzieć, że Radomiak miał wielką przewagę. Na pewno pod względem fizycznym też było dobrze. I to na tle przeciwnika, który walczy o awans do I ligi. To na pewno nas podbuduje. Ogólnie to była korzystna lekcja, a szansę dostali też młodzi gracze - dodaje opiekun Motoru.
W sparingu nie wzięli udziału: kontuzjowany Konrad Nowak oraz Marcin Michota. Jak tłumaczył szkoleniowiec zespołu z Lublina ten drugi nie pojawił się na murawie z powodów dyscyplinarnych. – Marcin wie o co chodzi, ale ja nie chcę mówić więcej na ten temat – wyjaśnia trener Sasal.
– Pierwszy raz po trzech mieliśmy okazję zagrać na naturalnym boisku. I to bardzo dobrym boisku. Grać w takim miejscu i na takim stadionie, to była wielka przyjemność – mówi na portalu radomiak.pl trener gości Jerzy Cyrak. – To było spotkanie z wartościowym przeciwnikiem. Po przerwie mogło paść parę bramek, a zawody były otwarte. Cieszymy się przede wszystkim z tego, że nie straciliśmy gola – dodaje szkoleniowiec przyjezdnych.
Motor Lublin – Radomiak Radom 0:1 (0:1)
Bramka: Wróbel (38).
Motor: Sobieszczyk (46 Socha) – Kasolik (86 Szkatuła), Tadrowski, Gieraga, Słotwiński, Dzięgielewski (72 Majkowski), Zgarda (69 Tymosiak), Burkhardt (65 Oziemczuk), Korczakowski (65 Kamiński), Majkowski (46 Kaczmarek), Kozban (75 Rak).
Radomiak: Gostomski – Jakubik (65 Zając), Grudniewski, Świdzikowski (55 Klabnik), Skowron (75 Jakubik), Wróbel (65 Rolinc), Bemba (65 Agu), Winsztal (46 Colina), Szuprytowski (77 Winsztal), Mikita, Leandro (55 Jabłoński).
Żółte kartki: Korczakowski, Słotwiński - Wróbel, Bemba.