Koniec czekania. W sobotę o godz. 17 Motor rozpoczyna walkę o awans. Pierwszą przeszkodą na drodze żółto-biało-niebieskich będzie drużyna Orląt Spomlek
Biało-zieloni to dla ekipy z Lublina niewygodny rywal, ale tylko na swoim boisku. W trzech ostatnich występach na Arenie ekipa z Radzynia Podlaskiego nawet nie strzeliła gola. Przegrywała po kolei: 0:4, 0:4 i w poprzednich rozgrywkach 0:3. W czwartym, w sezonie 2014/2015 też okazała się gorsza po porażce 2:4. Na dodatek Motor od trzech lat zawsze wygrywał na wiosenną inaugurację.
– Ostatnio jest tak, że potrafimy wygrać z Motorem, ale tylko u siebie. Kiedy na Arenie zapalają światła, to czar pryska. Mnie to jednak nie dotyczy, bo na tym stadionie kilka meczów zdążyłem zagrać. Jesteśmy gotowi do ligi i chcemy powalczyć – zapewnia Radosław Kursa, który tuż przed startem sezonu przeniósł się z lubelskiego klubu właśnie do Orląt.
Obecne rozgrywki zespołowi Rafała Borysiuka upływają pod znakiem kontuzji. W sobotę na pewno nie zagrają: Adrian Zarzecki, Artur Sułek i Karol Buzun. Do listy nieobecnych trzeba będzie raczej dopisać Karola Kalitę, który podczas okresu przygotowawczego złamał rękę. W ekipie gospodarzy problemów jest znacznie mniej. Jedynym kontuzjowanym graczem jest tak naprawdę Dawid Kamiński. 23-latek w czwartek miał jeszcze przechodzić dokładne badania i na dniach będzie już wiadomo, kiedy powinien wrócić do gry.
Podopieczni trenera Roberta Góralczyka mają tę przewagę, że zagrali już mecz o coś. Przed tygodniem wygrali w finale Pucharu Polski okręgu lubelskiego z Wisłą Puławy, ale dopiero po rzutach karnych (3:1). Pierwsza połowa była dobra, a może nawet bardzo dobra w wykonaniu ekipy z Lublina. Gorzej było jednak po przerwie, bo Motor w odstępie kilkudziesięciu sekund dał sobie strzelić dwie bramki, a mógł stracić kolejne gole. Ostatecznie po 90 minutach było 2:2, tak samo zostało po dogrywce.
– Po przerwie mieliśmy chwilę słabości, ale potem spotkanie w Puławach się wyrównało i sami mogliśmy zamknąć zawody w 88 minucie. Nie udało się i trzeba było grać dogrywkę, a później strzelać karne. Pokazaliśmy jednak, że w tych kluczowych momentach potrafimy zachować zimne głowy i że walczymy do końca. Dlatego mecz w Puławach oceniam, jak najbardziej pozytywnie – mówi trener Góralczyk.
I dodaje, jakiego pojedynku spodziewa się w sobotę. – Nie patrzę na poprzednie spotkania obu drużyn, skupiam się na tym co jest tu i teraz. Na pewno Orlęta to silny i dobrze zorganizowany zespół, w końcu tracą do nas tylko trzy punkty. Można się też spodziewać, że przyjadą do nas zdeterminowani, żeby sprawić niespodziankę. Dlatego od początku do końca musimy być skoncentrowani i zaangażowani. Trzeba pokazać jakość i skuteczność, tak jak w pierwszej połowie z Wisłą – wyjaśnia opiekun żółto-biało-niebieskich.