Trzy punkty były blisko, ale jednak trzeba się zadowolić jednym „oczkiem”. Motor długo prowadził w Nowym Targu z tamtejszym Podhalem, ale w samej końcówce stracił bramkę i dwa punkty. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1.
Forma lidera na wszystkich musiała robić wrażenie. Seria 13 meczów bez porażki, sześć zwycięstw z rzędu, a do tego sześć kolejnych spotkań z czystym kontem. Gospodarze przystępowali do meczu na szczycie w bardzo dobrych humorach. Motor w ostatnich tygodniach też spisuje się jednak coraz lepiej i do Nowego Targu żółto-biało-niebiescy jechali z optymizmem.
Pierwsze fragmenty spotkania były wyrównane. Obie ekipy miały problem ze stwarzaniem klarownych okazji. W 24 minucie goście przerwali jednak świetną passę rywali. Piłka spadła pod nogi Roberta Majewskiego, a ten zdecydował się na strzał. Chociaż nie trafił czysto w piłkę, to zdołał zaskoczyć zasłoniętego bramkarza. A niedługo później podopieczni Roberta Góralczyka mogli pójść za ciosem. Z ostrego kąta nieźle przymierzył Konrad Nowak i do pełni szczęścia zabrakło centymetrów. Końcami palców piłkę zdołał odbić Mateusz Szukała. Podhale poza kilkoma stałymi fragmentami gry, czy strzałami z dystansu nie miało za wiele do powiedzenia z przodu.
To zmieniło się od razu po przerwie, bo Adrian Olszewski był zdecydowanie bardziej zapracowany w drugiej części meczu. Tuż po wznowieniu bramkarzowi Motoru z pomocą przyszedł słupek po dośrodkowaniu Daniela Barbusa. A za chwilę lublinianie znowu wrócili z dalekiej podróży, bo Olszewski odbił strzał z kilku metrów Damiana Mrówki. A po godzinie gry Barbus znowu zaliczył strzał w słupek.
Przyjezdni przeżywali trudne chwile, bo bywały momenty, w których nie mogli wyjść ze swojej połowy. Lider tabeli mocno naciskał, ale tak naprawdę nie miało to przełożenia na klarowne okazje. Kiedy wydawało się, że trzy punkty pojadą do Lublina gospodarze jednak doprowadzili do wyrównania. Maciej Tonia zagrał prostopadłą piłkę w pole karne. Michał Bedronka oddał strzał, ale Olszewski zdołał odbić piłkę. W odpowiednim miejscu znalazł się jednak Wojciech Kobylarczyk i z bliska doprowadził do wyrównania. Miejscowi mogli nawet pokusić się o drugą bramkę. Ładnie uderzył Tonia, ale bramkarz Motoru nie dał się zaskoczyć i mecz na szczycie zakończył się podziałem punktów.
– Przyjechaliśmy na bardzo trudny teren. Wiedzieliśmy, w jakiej dyspozycji jest Podhale i jak ciężkie spotkanie nas czeka. W pierwszej połowie, w miarę wyrównanej, to nam się udało zdobyć gola. W drugiej niestety już daliśmy się zdominować gospodarzom – ocenia Robert Góralczyk cytowany przez klubowy portal Podhala. – Nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, w dodatku w samej końcówce przytrafił się nam błąd w defensywie. Na pewno jest niedosyt gdy traci się zwycięstwo w ostatniej akcji meczu. Ja jednak uważam, i powiedziałem to w szatni zawodnikom, że jeżeli w dwóch ostatnich meczach wywalczymy komplet punktów, to ten remis tutaj w końcowym rozrachunku może okazać się bardzo cenny – dodawał szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich.
– Chciałem po raz kolejny podziękować i pogratulować swoim zawodnikom ogromnej determinacji od pierwszej do ostatniej minuty. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że byliśmy lepszym zespołem niż przeciwnik. Wcześniej różnie z tym było, mimo że wygrywaliśmy. Nie udało się wygrać, ale nasza gra mogła się podobać. Mieliśmy plan na to spotkanie. Po straconym golu musieliśmy go nieco zmodyfikować, ale przyniosło to zamierzone efekty. Mnie cieszy to, że zespół fizycznie świetnie zniósł to spotkanie, co dobrze rokuje przed ostatnimi dwoma meczami rundy jesiennej – ocenia na klubowym portalu opiekun Podhala Dariusz Mrózek.
W następny weekend na Arenie Lublin zamelduje się Wólczanka Wólka Pełkińska. Spotkanie zostanie rozegrane w sobotę o godz. 19.18.
Podhale Nowy Targ – Motor Lublin 1:1 (0:1)
Bramki: Kobylarczyk (90) – Majewski (24).
Podhale: Szukała – Tonia, Cyfert, Bedronka, Drobnak, Mizia, Dynarek ,Nawrot, Mrówka (62 Kobylarczyk), Barbus (88 Potoniec), Pląskowski (75 Dziedzic).
Motor: Olszewski – Kraśniewski, Majewski, Ranko, Wołos, Bonin (80 D. Kamiński), Cichocki (77 Sz. Kamiński), Gałecki, Brzyski, Nowak (90 Pożak), Paluch (60 Rak).
Żółte kartki: Cyfert, Bedronka – Wołos, Cichocki, Nowak.
Sędziował: Jakub Pych (Dębica). Widzów: 500.