Sześć meczów u siebie i tylko trzy remisy oraz trzy porażki. Próba numer siedem również okazała się nieudana. Podhale Nowy Targ przegrało w sobotę ze Świdniczanką 0:2. Trzeba przyznać, że gospodarze zmarnowali olbrzymią szansę na pierwszy, domowy komplet punktów w tym sezonie. Grając w liczebnej przewadze nie wykorzystali rzutu karnego, a później słono za to zapłacili.
Pierwsza połowa nie była szczególnie udana dla „Świdni”, bo zdecydowanie bliżej gola byli gospodarze. W 18 minucie po wrzutce z rzutu wolnego Tomasza Tymosiaka, piłkę do siatki skierował Donatas Nakrosius. Na ratunek przyszedł jednak sędzia, który zasygnalizował pozycję spaloną i gola nie było.
120 sekund później Hubert Kotowicz próbował podać do swojego bramkarza, ale zamiast tego, oddał futbolówkę rywalom. Miał jednak sporo szczęścia, że Podhale źle rozegrało całą akcję i ta nawet nie zakończyła się strzałem. Zanim minęły dwa kwadranse, w końcu coś wydarzyło się pod bramką miejscowych. Michał Zuber przedarł się prawym skrzydłem, ale kiedy szykował się, żeby strzelać, albo dogrywać do kolegów, obrońca zabrał mu piłkę.
W mgnieniu oka byliśmy pod drugą bramką, gdzie Adrian Kozarzewski dobrze uderzył głową. Jeszcze lepiej spisał się jednak Socha, który „pofrunął” w bramce i zdołał odbić piłkę na rzut rożny.
W końcówce pierwszej połowy goście wreszcie potrafili przenieść grę pod bramkę ekipy z Nowego Targu. Nie było z tego jednak żadnej konkretnej sytuacji, bo brakowało ostatniego podania. Od początku drugiej połowy to Podhale było aktywniejsze i wydawało się, że bramka wisi w powietrzu.
W 59 minucie gospodarze pewnie zacierali ręce, bo pierwsza wygrana u siebie w tym sezonie była bardzo blisko. Jakub Rubiś wygrał pojedynek na prawej flance z Klimem Morenkovem, wrzucił w pole karne, a tam dobrze interweniował Socha. Niestety, sędzia uznał, że Karol Futa faulował Huberta Antkowiaka. Nie dość, że przyznał miejscowym rzut karny, to dodatkowo wyrzucił obrońcę „Świdni” z boiska, pokazując mu drugie „żółtko”. Wydawało się, że jest po zawodach. Tymczasem bramkarz beniaminka obronił strzał Antkowiaka z „wapna”, a niedługo później sytuacja odwróciła się o 180 stopni.
W 68 minucie szybki atak wyprowadzili rezerwowi: Kamil Sikora i Klaudiusz Sypeń. Ten drugi w polu karnym łatwo oszukał rywala i wyłożył futbolówkę do Zubera, którego strzał na linii bramkowej ręką zatrzymał Kacper Kawula. Sędzia wyrzucił zawodnika z boiska i tym razem przed doskonałą sytuacją stanęli piłkarze Łukasza Gieresza. Zuber zrobił swoje, a świdniczanie wrócili z bardzo dalekiej podróży.
W 78 minucie powinni zamknąć spotkanie, ale Paluch sam zakończył akcję niecelnym strzałem, zamiast dograć do Zubera. Dlatego, do samego końca było nerwowo. W czwartej minucie doliczonego czasu gry, Mateusz Kompanicki przez całą połowę sam gnał na bramkę Podhala. Na koniec idealnie wykończył jednak rajd, bo ustalił rezultat na 0:2.
I ostatecznie mecz, który pewnie wszyscy w Świdniku, około 60 minuty spisali już na straty, jednak zakończył się wygraną beniaminka.
Podhale Nowy Targ – Świdniczanka Świdnik 0:2 (0:0)
Bramka: Zuber (68-z karnego), Kompanicki (90+4).
Podhale: Styrczula – Kawula, Nakrosius, Jakubowski, Rubiś (74 Purcha), Tymosiak, Karmański, Płatek, Kozarzewski, Antkowiak, Grzebieluch (70 Drobnak).
Świdniczanka: Socha – Futa, Koźlik, Ptaszyński, Kotowicz, Szymala, Nawrocki (90+4 Bednarczyk), Kuchta (64 Sikora), Morenkov (64 Sypeń), Zuber (90+2 Pielach), Paluch (90+2 Kompanicki).
Czerwone kartki: Kawula (Podhale, 68 min, za zagranie piłki ręką) – Futa (Świdniczanka, 60 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Dominik Panek (Lisowice).