ROZMOWA Z Tomaszem Brzyskim, piłkarzem Motoru Lublin
Publiczność po meczu z Czarnymi Połaniec na pewno była zadowolona. Sporo goli, sytuacji i do tego zwycięstwo...
– Kibice tak, ale my nie do końca, bo wiadomo, że trochę skomplikowaliśmy sobie sytuacje. Przegrywaliśmy 1:2, ale pokazaliśmy charakter. Udowodniliśmy też, że potrafimy wygrywać oraz strzelać bramki. Najważniejsze jest to, że mamy trzy punkty. Cieszymy się, bo chcieliśmy dogonić czołówkę tabeli.
Rywale też pokazali, że potrafią grać w piłkę. Może tylko za często się przewracali w drugiej połowie...
– (śmiech). Przewracali się, ale widać, że jeżeli ktoś przyjeżdża na Arenę Lublin to chce się pokazać z jak najlepszej strony. Mamy fajny stadion, świetną atmosferę na trybunach i płytę, na której każdemu chce się grać. Tak samo było w środę. My dobrze zaczęliśmy, ale jak zwykle przespaliśmy kilka minut i straciliśmy bramkę. Później wyrównaliśmy, ale najważniejsze, że skończyło się zwycięstwem i trzy punkty zostały w Lublinie.
Znowu pojawiły się jednak problemy w obronie...
– Nawet w przypadku wygranej 10:0 i tak mielibyśmy nad czym pracować.
Za to strzałów z dystansu chyba nie ma co specjalnie ćwiczyć...
– Siadło przeciwko Czarnym, ale trzeba cały czas pracować nad każdym elementem, żeby poprawiać swoją grę. Nawet jak się ma 36 lat, to człowiek zawsze się uczy.
W tym wieku można też powalczyć o koronę króla strzelców...
– Nie przesadzajcie (śmiech). Jestem obrońcą, a nie napastnikiem (śmiech). Miło, że strzelam bramki, ale bardziej cieszy mnie to, że drużyna wygrywa. To bez znaczenia czy będę strzelał ja, czy inni. Najważniejsze, żebyśmy wygrywali.
Coś szczególnego działo się w szatni w przerwie? Wyszliście na drugą połowę bardzo zmobilizowani...
– Powiedzieliśmy sobie, że nie możemy tak głupio tracić bramek oraz, że trzeba wyjść i pokazać charakter, by wygrać ten mecz. Pokazaliśmy ten charakter, bo walczyliśmy do 90. minuty, zwyciężyliśmy i to cieszy.
Nie straciliście za dużo sił? W sobotę kolejny mecz i chyba teoretycznie trudniejszy rywal? Hutnik Kraków jeszcze nie dawno zajmował pierwsze miejsce w tabeli...
– Może i trudniejszy, a może będzie się grało trochę łatwiej?. Wiadomo, że jest to beniaminek, ale my na to nie patrzymy i jedziemy tam po trzy punkty.
Po siedmiu kolejkach ma pan na koncie pięć goli. A jaki był rekord strzelecki w jednym sezonie?
– Szczerze mówiąc, to nie pamiętam. W ekstraklasie to było może z pięć goli. W IV lidze około 10 bramek, ale tak naprawdę nie wiem dokładnie.
Ale trofeum króla strzelców ładnie by wyglądało...
– Nie zadawajcie mi takich pytań. Wolałbym, żeby Konrad Nowak został królem strzelców. W sumie to nieważne, kto będzie najwięcej strzelał, liczy się tylko to, żebyśmy zrobili awans do II ligi.