Rozmowa z Tomaszem Złomańczukiem, nowym trener Orląt Spomlek Radzyń Podlaski
- Jak pan ocenia swój debiut w zespole z Radzynia Podlaskiego z Karpatami Krosno?
– Tak naprawdę to nie do końca był mecz piłkarski, bo warunki na boisku nie pozwalały na płynną grę. Było dużo przypadku, ale na pewno cieszy liczba goli. Drużyna bardzo dobrze zareagowała. Patrząc na poprzednie spotkania sporo tych bramek zdobyliśmy. Wcześniej, w trzynastu meczach dziewięć, a teraz w jednym aż pięć. To na pewno bardzo ważne. Mam nadzieję, że chłopaki uwierzą w swoje możliwości i potwierdzą skuteczność w kolejnych występach. Umiejętności na pewno mają, tylko brakowało szczęścia i wyników. Przyszło przełamanie, wygrana była temu zespołowi bardzo potrzeba. Teraz trzeba zawalczyć dalej, żeby przed przerwą zimową jeszcze zapunktować i poprawić naszą sytuację w tabeli.
- Długo się pan zastanawiał nad ofertą Orląt?
– Nie chodzi o to, że długo, raczej chciałem zobaczyć drużynę w akcji. Sytuacja była trudna, ale obejrzałem mecz ligowy i podjąłem decyzję, że jest szansa z tymi zawodnikami popracować i spróbować coś osiągnąć. Nie można spisać pierwszej rundy na straty, bo wiosną raczej 40 punktów nie udałoby się zrobić. Dlatego trzeba do końca roku walczyć o jak najlepszy dorobek.
- Ile treningów udało się przeprowadzić przed wyjazdem do Krosna?
– Zależało mi na tym, żeby właśnie przeprowadzić cały mikrocykl przed ważnym spotkaniem. Jeden-dwa treningi to stanowczo za mało. Dlatego prowadziłem już drużynę od początku tygodnia. Dzięki temu mogliśmy się dobrze przygotować, a zespół miał czas, żeby przyjąć nowe rzeczy. Zmieniliśmy troszeczkę akcenty i wychodzi na to, że trafnie odczytaliśmy sytuację, jak trzeba zagrać. Boisko było grząskie i ciężkie do grania, a mimo to udało się wywalczyć punkty. Dla nas nie liczył się styl, tylko właśnie punkty. I ważne, że mamy trzy.
- Widzi pan potencjał w tym zespole, żeby powalczyć o utrzymanie?
– Na pewno, jest trochę kontuzji, ale ogólnie to ciekawa grupa. Wiadomo, że nie ma nas za dużo, ale i tak postaramy się powalczyć w każdym meczu. Jest tu grupa chłopaków, z którą naprawdę można pracować.
- Przed przejęciem drużyny pewnie rozmawiał pan już z działaczami o potencjalnych wzmocnieniach w zimie, będzie szansa na transfery?
– Na pewno sporo będzie zależało od tego, ile będziemy mieli punktów po pierwszej rundzie. Nie ma jednak co ukrywać, że kadrę trzeba wzmocnić. Rzeczywiście, rozmawialiśmy już na ten temat, ale to była tylko wstępna rozmowa. Skupimy się na tym po rundzie, jak będziemy wiedzieli, jak wygląda sytuacja w tabeli.
- Po odejściu z Chełmianki nie było pana w trzeciej lidze niemal rok. Czy przez ten czas obserwował pan mecze?
– Nie da się wyłączyć, jeżeli człowiek lubi tą pracę. Ja lubię i byłem na różnych spotkaniach, patrzyłem na różnych zawodników, jak się rozwijają. Na pewno widać, że przez ten rok nasza grupa w trzeciej lidze zrobiła się jeszcze bardziej wyrównana i mniej przewidywalna. Wiadomo, że jest Wieczysta Kraków, czyli bardzo rozpoznawalny zespół. Z drugiej strony nie punktuje jednak systematycznie. Wydaje się, że każdy może wygrać z każdym i naprawdę, nie ma zespołów, które stoją na straconej pozycji. Karpaty mają piłkarsko mocny zespół i sporo zawodników, którzy potrafią grać w piłkę. Mimo to, mają swoje problemy, jak my.
- Przed wami kolejne trudne i ważne spotkanie – z Wiślanami Jaśkowice. Beniaminek nie raz udowodnił już, że potrafi grać w piłkę…
– Dokładnie, to taka typowo krakowska drużyna. Jest duża grupa doświadczonych zawodników, którzy długo grają w tej lidze i są rozpoznawalni. Moim zdaniem, jakościowo to jeden z lepszych zespołów w naszej grupie. Na pewno mają za mało punktów, jak na swój potencjał. Czeka nas bardzo trudny mecz, ale musimy wszędzie szukać punktów.