Drugie z rzędu zwycięstwo Wisły. Puławianie tym razem pokonali u siebie niedawnego lidera tabeli – Hutnika Kraków 2:0
Po kwadransie gospodarze objęli prowadzenie. Co ciekawe, swój udział przy bramce miał bramkarz Dumy Powiśla Paweł Socha. Golkiper gospodarzy posłał dalekie podanie do Szymona Stanisławskiego. A „Stasio” nie zmarnował doskonałej szansy i w sytuacji sam na sam z Mateuszem Zającem bez problemów wpakował piłkę do siatki.
W 23 minucie gospodarze mogli odczuwać niedosyt. Arkadiusz Maksymiuk zamiast gola „zarobił” dla swojej drużyny tylko rzut rożny. Po chwili okazało się jednak, że to aż rzut rożny, bo po dośrodkowaniu Piotra Zmorzyńskiego „Maks” sfinalizował akcję celną główką i szybko Wisła miała w zapasie dwa gole.
W końcówce pierwszej połowy Zmorzyński powinien zamknąć zawody, ale nie potrafił wykorzystał świetnego podania Łukasza Kacprzyckiego i z bliska nie trafił w bramkę. W Puławach i tak nie powinni narzekać. W tym sezonie u siebie podopieczni Jacka Magnuszewskiego tylko dwa razy strzelili więcej niż jednego gola. A w sobotę dokonali tej sztuki po raz trzeci i to już w 24 minuty.
Po zmianie stron lepszy początek zanotowała ekipa z Krakowa. Przyjezdni nie byli jednak w stanie na poważnie zagrozić bramce przeciwnika. Wisła mądrze się broniła i szybko opanowała sytuację. Puławianie mogli definitywnie zamknąć zawody w 58 minucie, ale strzał Michała Zubera obronił Zając. Później szansę miał jeszcze Ivan Litwiniuk, ale i jemu zabrakło precyzji. Do końcowego gwizdka nic się już nie zmieniło i piłkarze trenera Magnuszewskiego zasłużenie wywalczyli trzy „oczka”.
ZDANIEM TRENERÓW
Jacek Magnuszewski (Wisła)
– Muszę pochwalić mój zespół, bo plan, który sobie założyliśmy przed meczem wypalił w stu procentach. Wiedzieliśmy, że czeka nas spotkanie z drużyną, która nie boi się grać w piłkę i chce grać w piłkę. Dodatkowo w fazie atakowania jest bardzo dobrym zespołem. Miejsce, które zajmowali po pierwszej rundzie o tym świadczyło. My postanowiliśmy zagrać wysokim pressingiem, bardzo agresywnie i szybo przechodzić w fazie przejściowej do ataku. Pierwsza połowa była bardzo dobra. Mogliśmy się pokusić o jeszcze jedną bramkę, która zamknęłaby zawody. Przespaliśmy trochę początek drugiej połowy. Rywale zaatakowali i pod naszą bramką parę razy się zagotowało. Zespół nie dał sobie jednak strzelić bramki. Byliśmy konsekwentni, dobrze broniliśmy też sektorów, o których rozmawialiśmy przed meczem. Próbowaliśmy kontr jednak nic nam nie wpadło, ale szacunek dla zespołu za mądrą, rozważna i odpowiedzialną grę.
Leszek Janiczak (Hutnik)
– Nie tylko ten tydzień, ale i ta runda zaczęła nam się kiepsko. Wypadło nam kilka osób z podstawowej jedenastki. W tygodniu straciliśmy na treningu Dariusza Gawęckiego. Wszystko się obraca przeciwko nam. Pierwszy raz zagraliśmy w takim ustawieniu, jak w Puławach. Mimo wszystko pokazaliśmy się z dobrej strony, to jednak nie wystarczyło na Wisłę, która pokazała, że jest bardzo dobrze zorganizowana. Trudno było się przedostać pod bramkę i kończyć nasze akcje strzałami. Próbowaliśmy, ale zabrakło nam siły i precyzji w niektórych strzałach. Gramy jednak dalej i myślę, że jeszcze wiele punktów zdobędziemy. Rywalom życzę tego samego.
Wisła Puławy – Hutnik Kraków 2:0 (2:0)
Bramki: Stanisławski (15), Maksymiuk (24).
Wisła: Socha – Król, Poznański, Pielach, Barański, Skałecki (78 Supryn), Maksymiuk, Zmorzyński (61 Litwiniuk), Zuber (90 Popiołek), Kacprzycki (86 Chudyba), Stanisławski (88 Żelisko)
Hutnik: Zając – Ptak (46 Antoniak), Bienias (46 Nowak), Jaklik, Tetych, Świątko, Reczulski, Radwanek (69 Marszalik), Świątek, Linca (86 Broda), Sobala (69 Matysek).
Żółte kartki: Skałecki, Pielach, Stanisławski – Bienias, Reczulski
Czerwona kartka: Reczulski (Hutnik, 82 min, za drugą żółtą)
Sędziował: Konrad Tomczyk (Przeworsk). Widzów: 300.