- Przegraliście z Ruchem Chorzów 1:3 i pożegnaliście się z Pucharem Polski. Rozegraliście jednak dobry mecz i na pewno nie musicie się wstydzić tego występu...
– Nie chcę używać wielkich słów, że odczuwamy spory niedosyt. Z drugiej strony, przy odrobinie szczęścia naprawdę to spotkanie mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Stworzyliśmy jednak ciekawe widowisko, na pewno postawiliśmy się drużynie z pierwszej ligi i dziękuję moim zawodnikom.
- Ostatnio w lidze graliście na zero z tyłu. W meczu z Ruchem, chociaż wiadomo, że to był inny kaliber przeciwnika wydaje się, że za łatwo traciliście bramki, zwłaszcza pierwszą...
– Jeszcze tego wszystkie nie analizowałem. Wstępnie oglądaliśmy tylko, gdzie popełniliśmy błędy. Szkoda tej bramki na 0:1, z tego powodu, że poza golem, tak naprawdę to my mieliśmy więcej sytuacji czy strzałów. Szkoda też drugiej, bo wyrównaliśmy, a tak niefortunnie się złożyło, że od razu Ruch odpowiedział. W momencie, kiedy wydawało się, że jest dobrze jednak zrobiło się źle.
- Mówi się, że pierwsze pięć minut po golu jest kluczowe. Po tym, jak wyrównaliście zabrakło przede wszystkim koncentracji?
– Ciężko powiedzieć, ja chyba mimo wszystko wskazałbym jednak na jakość drużyny z Chorzowa. Na pewno szkoda, że nie przetrwaliśmy tych 5-10 minut z wynikiem 1:1. W takiej sytuacji, im dalej w mecz, tym rywale na pewno byliby bardziej niecierpliwi. Dla nas mogła się pojawić szansa na jakiś szybki atak czy na dogrywkę. Szkoda, ale nie uważam, że to był głównie brak koncentracji, po prostu akcja na niezłej jakości. Fajnie, że doprowadziliśmy do remisu. Odżyły trybuny, wydawało się, że zawodnicy także. Wszyscy uwierzyliśmy, że to spotkanie może się jeszcze dla nas zakończyć pozytywnie. Szybka akcja gości i od razu było jednak 1:2.
- Zmiana Adriana Paluchowskiego była spowodowała kontuzją?
– Dokładnie tak. Adrian zgłosił jeszcze przed przerwą, że poczuł mięsień dwugłowy. Doczekał do końca pierwszej połowy, ale musieliśmy dokonać roszady. W weekend też nie będzie go z nami w Ostrowcu Świętokrzyskim. Akurat będzie pauzował za kartki, ale dzięki temu będzie miał czas, żeby się zregenerować i przygotować na kolejne mecze.
- No właśnie, do końca rundy zostały cztery spotkania. I trzeba przyznać, że terminarz na będzie dla was bardzo wymagający. Najpierw KSZO, potem derby ze Świdniczanką, wyjazd do Nowego Sącza i pojedynek z Łukaszem Mierzejewskim. A na koniec roku jeszcze Korona II Kielce, znowu w gościach...
– Zgadza się, z bardzo małymi wyjątkami wszystkie mecze w naszej lidze są bardzo ciężkie. Dlatego na każde spotkanie trzeba będzie wyjść z takim samym nastawieniem, jak chociażby przeciwko Ruchowi czy poprzednio Siarce Tarnobrzeg. Wtedy możemy się pokusić o dobry wynik. Uważam, że z każdym przeciwnikiem nie będzie łatwo. Ktoś pomyśli, że Świdniczanka ma swoje problemy i jest w dole tabeli, ale to będą derby, a doskonale wszyscy wiemy, że takie pojedynki rządzą się swoimi prawami. Czekają nas trudne tygodnie, ale wierzę, że będzie dobrze i że sobie poradzimy.
- Ile punktów was zadowoli?
– Nie kalkulujemy, bo musiałbym powiedzieć, że komplet 12 „oczek”. Zawsze, jak wychodzimy na boisko, to walczymy o jak najlepszy wynik.