Siedem bramek, mnóstwo sytuacji i walka w stylu cios za cios. Kto w sobotę miał okazję obejrzeć mecz w Żmudzi, ten na pewno nie żałował. Emocji nie brakowało, a ostatecznie Victoria pokonała Świdniczankę 4:3.
Victoria we wcześniejszych meczach zdobyła trzy gole. Jednego samobójczego i dwa z rzutów karnych. Brakowało bramek z akcji. W sobotę przyszło przełamanie i to w efektownym stylu.
Wynik otworzył Jakub Sawa, ale szybko odpowiedział Michał Zuber. W 23 minucie piłkarze Piotra Molińskiego znowu zdobyli gola, a na listę strzelców wpisał się debiutant Ezana Kahsay. Goście ponownie jednak wyrównali, tym razem za sprawą Damiana Rusieckiego.
Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli miejscowi. Szymon Bielecki posłał wrzutkę w pole karne i ku zaskoczeniu bramkarza piłka wpadła mu za kołnierz. Załamani goście niedługo później dostali czwartego gola. Już w 53 minucie Damian Ścibior podwyższył prowadzenie gospodarzy.
Później mecz mógł zamknąć Kahsay, ale „Izi” przegrał pojedynek z bramkarzem rywali. Wykorzystała to Świdniczanka, bo Mateusz Wilk zaliczył kontaktowe trafienie. Beniaminek ruszył do ataku i końcówka znowu przyniosła mnóstwo emocji. Mogli strzelić jedni, mogli drudzy, ale ostatecznie Victoria dowiozła korzystny wynik do końca.
– Na pewno szkoda punktów. Zespół Victorii postawił wysokie wymagania, ale to my byliśmy częściej przy piłce i mieliśmy swoje sytuacje. Decydująca była chyba ta bramka od razu po przerwie. My cały czas musieliśmy gonić. Strzeliliśmy na 4:3, ale zabrakło czasu, żeby po raz kolejny wyrównać. Mimo porażki mój zespół wykonywał wszystko, o czym mówiliśmy w szatni. Uważam, że przegraliśmy troszkę pechowo. Praktycznie w końcówce ciągle siedzieliśmy na ich połowie, ale przeciwnik dobrze się przesuwał i ciężko było nam coś zdziałać – ocenia Paweł Pranagal, trener gości.
Zadowolony z postawy swojej drużyny był oczywiście Piotr Moliński. – Ten mecz przypominał tak naprawdę walkę bokserską, bo ciągle wymienialiśmy ciosy. Spotkanie na pewno było bardzo ciekawe, dynamiczne i obfitujące w sytuacje podbramkowe. Obie drużyny miały mnóstwo szans. Sam Ezana mógł zdobyć ze cztery gole. W końcówce mocno nas przycisnęli, ale wybroniliśmy się. Gratulacje dla drużyny. Mogliśmy uniknąć nerwówki, bo były okazje, żeby strzelić na 5:2, a potem 5:3, ale najważniejsze, że mamy trzy punkty – ocenia szkoleniowiec zespołu ze Żmudzi.
Victoria Żmudź – Świdniczanka Świdnik Mały 4:3 (2:2)
Bramki: J. Sawa (12), Kahsay (23), Bielecki (46), Ścibior (53) – Zuber (16), Rusiecki (38), Wilk (66).
Victoria: Zapał – Skowronek, Kazubski, Przychodzień, Ścibior, Bartnik (75 Brozowski), J. Sawa (83 Misiurek), Pikul (87 Persona), Sobiech (78 Kuczyński), Kahsay, Bielecki (55 K. Sawa).
Świdniczanka: Kowalczyk – Kowalski, Stępień, Żmuda, Warecki, Pędlowski (75 Babiarz), Orzędowski (5 Miazga), Rusiecki (50 Kowalewski), Śliwa, Wilk (90 Gadomski), Zuber.
Sędziował: Mateusz Kwiatek (Chełm).