Drużyna Kamila Witkowskiego w przeciągu sześciu ostatnich minut pierwszej połowy zdobyła trzy gole w meczu ze Startem Krasnystaw. I wydawało się, że jest po zawodach. Gospodarze po przerwie zaliczyli jednak dwa trafienia i jeszcze powalczyli. Trzy punkty pojechały jednak do Końskowoli.
Pierwsza odsłona była wyrównana. Goście mieli przewagę, ale długo nie mogli otworzyć wyniku. Wszystko zmieniło się w 39 minucie, kiedy Marcin Gil odebrał piłkę rywalom, a po chwili strzelił na 0:1.
W kolejnych fragmentach spotkania przyjezdni zdecydowanie poszli za ciosem. Po chwili Przemysław Sobolewski dośrodkował z rzutu rożnego, a głową piłkę do siatki skierował Jakub Pryliński. Minęło kilkadziesiąt sekund i zrobiło się 0:3. Tym razem akcja: Jarosława Milcza, Artura Sulka i Sebastiana Wrzesińskiego zakończyła się golem tego ostatniego.
Mimo kiepskiego wyniku Start nie zamierzał się poddawać. W 70 minucie Maciej Zagórski sprokurował rzut karny. Wydawało się, że bramkarz się zrehabilituje za swój błąd, bo obronił strzał z 11 metrów Daniela Chariasza. Kapitan gospodarzy zdążył jednak z dobitką i odrobinę poprawił wynik. Później doskonałą okazję zmarnował Pryliński, a w 76 minucie kontaktowe trafienie zaliczył Karol Kowalczyk.
Zanosiło się na ciekawą końcówkę, ale zamiast wyrównania, to Powiślak ustalił wynik. Po akcji Prylińskiego o wygranej przyjezdnych przesądził Damian Bernat.
– Na pewno powalczyliśmy. Na przerwę schodziłem jednak z niesmakiem. Przez 39 minut mecz był wyrównany. Nagle błąd naszego stopera skończył się golem dla rywali. A w końcówce dostaliśmy jeszcze dwie bramki. Obawa była duża co wydarzy się po przerwie. Chłopaki się jednak podnieśli i powalczyliśmy o remis. W końcówce wiadomo, że bardziej się odkryliśmy w poszukiwaniu wyrównującej bramki. Niestety, zamiast strzelić straciliśmy czwartego gola. Z jednej strony porażka boli, ale z drugiej jest parę pozytywów. Cieszy przede wszystkim postawa młodzieży – mówi Marek Kwiecień, trener beniaminka z Krasnegostawu.
Trener gości żałował z kolei, że nie udało się uniknąć nerwów w ostatnich minutach. – Mieliśmy pewny wynik, bo prowadziliśmy 3:0 i niepotrzebnie pozwoliliśmy wrócić rywalom do gry. Popełniliśmy proste błędy, a oni to wykorzystali i uwierzyli, że są w stanie doprowadzić do wyrównania. Moim zdaniem końcowy wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Mieliśmy dużą przewagę, a Start miał bardzo mało z gry. Na szczęście udało się zamknąć spotkanie – wyjaśnia Kamil Witkowski.
Start Krasnystaw – Powiślak Końskowola 2:4 (0:3)
Bramki: Chariasz (70), Kowalczyk (76) – Gil (39), Pryliński (44), Wrzesiński (45), Bernat (87).
Start: Skrzypa – Wojciechowski (70 Jaroszek), Lenard (77 Chwaszcz), Saj, Ciechan, Chariasz, A. Kowalski (70 K. Kowalski), Dworucha (60 Kowalczyk), Matycz, Kondraciuk (80 Tor), Wójtowicz.
Powiślak: Zagórski – Olszewski, Ptaszyński, Banaszek, Nowak, Sułek, Sobolewski (59 Kobus), Wrzesiński, Pryliński, Milcz (59 Bernat), Gil.
Żółte kartki: Ciechan – Gil.
Sędziował: Łukasz Woliński (Lublin).