Rozmowa z Danielem Koczonem, trenerem Lublinianki
- Jak pan ocenia derby z Motorem II?
– To na pewno nie był łatwy mecz. Wynik 6:2 może na to wskazywać, ale to nie prawda. Rywale przyjechali do nas po wysokiej porażce 0:5 z Tomasovią. Naprawdę zagrali bardzo solidnie, a my musieliśmy się mocno napracować w defensywie, żeby wybronić się w kilku sytuacjach. Uważam, że to co mieliśmy strzelić, to strzeliliśmy i derby można uznać za udane. Dobrze rozpoczęliśmy nowy sezon, ale w środę to my pojedziemy teraz do Tomaszowa Lubelskiego na ciężki teren i tam trzeba będzie udokumentować dobrą formę.
- Kiedy strzeliliście na 4:2 z drugiego zespołu Motoru zupełnie zeszło już powietrze. Mimo to strasznie się pan denerwował na ławce...
– Ja to już tak mam, trochę „strzela mi pikawa”. To wszystko wynika z mojej ambicji, którą nabyłem jako zawodnik. Teraz od dłuższego czasu jestem trenerem, ale nic się nie zmieniło i reaguję bardzo emocjonalnie, czasami pewnie za bardzo.
- A dla byłego piłkarza żółto-biało-niebieskich mecze z tym klubem w roli szkoleniowca są jednak bardziej wyjątkowe niż inne?
– Już nie, chyba z tego wyrosłem. Szczerze mówiąc nie przywiązuję do takich rzeczy uwagi. Mogę powiedzieć dokładnie to samo, co mówiłem chłopakom przed pierwszym gwizdkiem. To była dla nas kolejna bitwa, a do 15 czerwca będzie trwała wojna. Do każdego meczu trzeba się przygotowywać normalnie i tak samo, nie ma sensu nakładać na siebie dodatkową presję. Nie ma co patrzeć na to czy to derby, czy to mocny przeciwnik, a może trochę słabszy i jest niżej w tabeli. Chcemy po prostu zawsze grać to, co sobie nakreśliliśmy na treningach. W sobotę było trochę niepotrzebnej nerwówki, daliśmy prezent Motorowi w postaci karnego, ale patrząc na całokształt, to wygraliśmy i strzeliliśmy sześć goli. A sytuacji było jeszcze więcej.
- No właśnie, derby na pewno były bardo emocjonujące i efektowne...
– Można powiedzieć, że kontynuuje swoją wizję trenerską z Opola Lubelskiego. W Opolaninie też staraliśmy się grać do przodu. W Lubliniance jest tak samo. Dużo strzelamy i trochę tracimy. Jest tym razem sześć do przodu i dwie z tyłu. Chcemy na pewno przyciągnąć ludzi na trybuny, a można to zrobić chyba przede wszystkim grając efektowną piłkę. To jeszcze nie jest ta liga, żeby grać z kontry. Mamy naprawdę jakościowych i dobrych zawodników i stać na to, żeby grać widowiskowo.
- Po ilu kolejkach nowego sezonu będzie można powiedzieć, o co w tym sezonie powalczy Lublinianka?
– Na pewno teraz jest jeszcze za wcześnie. Ja daję sobie pięć kolejek, żeby zobaczyć też, co prezentują inne zespoły. Nie ukrywam, że my mamy swoje plany, które nakreśliliśmy w szatni. To jednak zostaje między nami. Najpierw skupiamy się na każdym kolejnym meczu, chcemy zawsze walczyć o trzy punkty, a do tego pokazać efektowną piłkę. To są nasze najbliższe cele i tylko to nas interesuje.