Pierwszy mecz oddali walkowerem, a drugi przegrali w Werbkowicach 0:6. W środę piłkarze z Biłgoraja rozegrają trzecie spotkanie nowego sezonu. Tym razem zmierzą się na swoim boisku z beniaminkiem – Unią Białopole. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godz. 17.
W weekend po raz pierwszy na ławce Łady pojawił się nowy trener – Marcin Mura. Wcześniej pracował z trampkarzami OSiR Biłgoraj, prowadził też drużyny seniorów. Chociażby: Olimpiakos Tarnogród, Albatros Biszcza, czy Relaks Księżpol. Był też szkoleniowcem juniorów starszych ekipy z Biłgoraja. Ostatnio pracował za to w Football Academy.
Czy długo zastanawiał się nad powrotem do Łady? – Decyzja na pewno była trudna – mówi Marcin Mura. – Nie ukrywam, że na początku nie podjąłem tematu i odrzuciłem propozycję. Później rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Po kolejnych dyskusjach z działaczami, kibicami i niektórymi zawodnikami postanowiłem po prostu pomóc klubowi w tym trudnym okresie. Do tej pory nie było zbyt wiele czasu na wspólne treningi. Pierwsze zajęcia przeprowadziłem w poniedziałek przed spotkaniem z Kryształem – dodaje trener czwartoligowca.
Sytuacja kadrowa drużyny nadal jest daleka od idealnej. Będzie jednak lepiej. Po pierwsze po kontuzji ma wrócić Dominik Skubisz. Na razie za granicą jest Bartek Myszak, ale i on ma jeszcze dołączyć do zespołu, podobnie, jak Dariusz Kuliński. Dodatkowo szkoleniowiec liczy jeszcze na wzmocnienia.
– Mamy nadzieję, że uda się pozyskać jeszcze dwóch-trzech piłkarzy. Rozmowy trwają. Jeden jest doskonale znany publiczności w Biłgoraju, ale nie chcę mówić o żadnych szczegółach. Najpierw musimy dojść do porozumienia – wyjaśnia Marcin Mura. I przyznaje, że wszyscy zdają sobie sprawę, że sytuacja jest trudna. – Na pewno czeka nas trudne zadanie, ale nie mamy zamiaru się poddawać – zapewnia opiekun czwartoligowca.
Dzisiaj Łada spróbuje zdobyć pierwsze punkty w nowym sezonie. Do Biłgoraja przyjeżdża beniaminek – Unia Białopole, która do tej pory przegrała oba swoje spotkania i straciła w nich osiem bramek. W weekend przegrała z Gromem Różaniec 0:4. I to u siebie, ale jeszcze w pierwszej połowie musiała grać w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Mateusza Antoniaka.