Długo Tomasovia toczyła wyrównany bój z Polesiem. Spotkanie nabrało rumieńców w ostatnim kwadransie. Mogli wygrać jedni, mogli drudzy, ale nikomu nie udało się ostatecznie strzelić zwycięskiego gola
W pierwszej połowie obie ekipy miały lepsze i gorsze momenty. Klarownych okazji pod obiema bramkami było jednak, jak na lekarstwo. Najwięcej działo się w ostatnim kwadransie. Najpierw o gola mogli się pokusić przyjezdni. Jacek Cybul dostał piłkę na piąty metr, ale strzelił minimalnie obok bramki.
Później piłkę meczową mieli niebiesko-biali, a w zasadzie dwie. Skończyło się jednak na strachu ekipy z Kocka, bo gospodarze nie potrafili zamienić na gola rzutu wolnego z około 20 metrów, a później zaliczyli strzał w boczną siatkę. – Taki mieliśmy plan, żeby do 60 minuty grać spokojniej i przede wszystkim nie stracić przypadkowej bramki. Później mieliśmy zaatakować. Mieliśmy swoje szanse, ale zabrakło nam skuteczności. Szkoda, jest mały zawód, ale z drugiej strony Polesie naprawdę pokazało się z dobrej strony. Wzmocnili się w zimie i na pewno wiosną będą mocniejsi – ocenia Paweł Babiarz, trener Tomasovii.
Zadowoleni z jednego „oczka” byli oczywiście podopieczni Grzegorza Białka. – Przed pierwszym gwizdkiem punkt wzięlibyśmy w ciemno. W końcówce mogliśmy wygrać, ale mogliśmy też przegrać. Dlatego remis nie jest zły. Pierwsza połowa była wyrównana, ale w drugiej przeciwnik zaatakował trochę odważniej – mówi trener Polesia.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – Polesie Kock 0:0
Tomasovia: Krawczyk – Szuta, Bubeła (77 Turewicz), Zozulia, Łeń, Baran, Smoła, Mruk, Żerucha (51 Poplavka), Witkowski (86 Pleskacz), Rataj.
Polesie: Kasperek – Dobosz, Kamiński, Golda, Woźniak (65 Wójcicki), Adamczuk (90 Drewienkowski), Bright, Maciej Skrzypek (84 Majcher), Misiarz, Waszczyński (76 Król), Cybul.
Żółte kartki: Rataj, Bubeła – Kamiński, Adamczuk, Waszczyński, Dobosz.
Sędziował: Maciej Łasocha (Biała Podlaska). Widzów: 300.