Zielono-czarni są od początku sezonu bardzo dobrze dysponowani. Stwarzają sobie dogodne sytuacje, momentami potrafią zepchnąć nawet lepszych piłkarsko rywali do defensywy, ale mają problem ze skutecznością. W Poznaniu nie było inaczej.
W 81 min widząc, że Sergiusz Prusak jest wysunięty przed własną bramkę, postanowił zaskoczyć go uderzeniem z ponad 30 m. Trafił idealnie, piłka przeleciała nad głową golkipera łęcznian i wpadła w samo okienko. Dla czarnoskórego skrzydłowego Lecha, który latem trafił na Bułgarską, była to pierwsza bramka w T-Mobile Ekstraklasie.
Trener Jurij Szatałow ma prawo czuć wściekłość, bo jego podopieczni kolejny raz zasłużyli na przynajmniej jeden punkt, a wracają do domu z pustymi rękoma. Nie pomogły nawet roszady w składzie. W zamian za nieskutecznego w Bielsku Białej Shpetima Hasaniego wczoraj w wyjściowej jedenastce pojawił się Filip Burkhardt, ustawiony za plecami Fedora Cernycha. Ale to nie było lekarstwem na strzelecką indolencję zespołu z Łęcznej.
Za tydzień Górnik będzie miał okazję odpocząć od wyjazdów. W piątek na własnym obiekcie podejmie Lechię Gdańsk. Zespół z Trójmiasta jest wyżej notowany, ale problemy wewnętrzne jakie nim ostatnio targają sprawiają, że zielono-czarni zagrają z nim w najlepszym możliwie momencie. Dla obu zespołów to będzie to okazja na pierwsze zwycięstwo od 4 października.
Lech Poznań – Górnik Łęczna 1:0 (0:0)
Bramka: Keita (81).
Lech: Gostomski – Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński, Henríquez – Jevtić (67 Kownacki), Trałka, Linetty, Hamalainen, Pawłowski (77 Keïta) – Sadajew (46 Lovrencsics).
Górnik: Prusak – Mierzejewski, Szmatiuk, Bozić, Mraz – Bonin (75 Hasani), Bielak, Nowak, Burkhardt, Bozok (75 Szałachowski) – Cernych.
Żółte kartki: Hamalainen – Nowak, Bozok. Sędziował: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 14 882.
Źródło: T-Mobile Ekstraklasa/x-news