Polesie Kock zimę spędziło na szóstej pozycji w lubelskiej klasie okręgowej. W ekipie Grzegorza Białka doszło jednak do sporych zmian, które mogą okazać się bardzo korzystne w kontekście przyszłego sezonu
Najważniejsze, że Polesie bardzo mocno postawiło na zawodników z regionu lubartowskiego. – Obecnie w kadrze jedynym zawodnikiem spoza powiatu jest Rafał Feret – mówi Leon Filipek, kierownik Polesia.
W zimie z drużyny odeszło kilku wartościowych piłkarzy. Polesie przede wszystkim straciło Barnora Bright Egira. Zawodnik z Ghany miał wyjechać do niemieckiego FC Roj. Prawdopodobnie jednak wyląduje ostatecznie w Hiszpanii, gdzie zasili jeden z klubów występujących w niższej lidze. To duża strata, bo pomocnik był jednym z liderów ekipy Grzegorza Białka. Do trzecioligowego Podlasia Biała Podlaska przenieśli się natomiast Oskar Kasperek i Oskar Szabat. Czwartoligową Victorię Żmudź wzmocnili Szymon Bielecki i Damian Kruczek. Z kolei Adrian Zakaszewski oraz Robert Mitura przenieśli się do LKS Skrobów.
W Polesiu nie zapomniano jednak także o wzmocnieniach. Linię obrony zasilił Jakub Guz. Najwięcej posiłków dostała jednak pomoc, do której dołączyli Marcin Borówka, Rafał Marzęda (obaj Tajfun Ostrów Lubelski), Sebastian Guz i Mateusz Gruba, który wznowił treningi. Do kadry włączono także dotychczasowych juniorów – Michała Niedzielę i Patryka Pożarowszczyka. – Naprawdę szkoda, że koronawirus nie pozwolił nam wybiec na boiska. Wydaje mi się, że udało nam się zgromadzić ciekawą kadrę. Przede wszystkim opieramy się na zawodnikach z regionu, co w kontekście tego jak będzie wyglądał świat po zakończeniu epidemii może być bardzo ważne. Nasi zawodnicy są związani z lokalną społecznością, dlatego spokojnie czekamy na wznowienie rozgrywek lub na rozpoczęcie przyszłego sezonu. Na razie piłkarze ćwiczą indywidualnie – biegają czy podciągają się. Z normalnymi treningami nie ma to jednak wiele wspólnego. Najważniejsze, żeby świat uporał się z epidemią, a o piłce nożnej jeszcze wszyscy zdążymy pomyśleć – kończy Leon Filipek.