(fot. Michał Beczek)
ROZMOWA ze Zbigniewem Bońkiem, prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej
- Euro 2012, finał Ligi Europy, młodzieżowe mistrzostwa Europy, teraz mistrzostwa świata do lat 20. Skąd bierze się fenomen Polskiego Związku Piłki Nożnej, że w tak krótkim odstępie czasu, dostajemy tak wiele poważnych imprez, jak żadna inna federacja?
– To znaczy fenomen…My po prostu chcemy, organizujemy, przygotowujemy się. Drzwi do wszystkiego otworzył pierwszą wielką imprezą, Euro 2012, pan Surkis, bo ktoś zagłosował na ten mariaż Ukraina – Polska, a potem poszliśmy za ciosem. My jesteśmy ludźmi wiarygodnymi, cenią nas, lubią nas. Wierzą, że jak się nam coś powierzy, to jest i dobra organizacja i powaga i odpowiedni poziom. W związku z tym idziemy tę drogą cały czas do przodu, zdając sobie sprawę, że jak przestanę być prezesem PZPN, mój następca będzie miał wiele do zrobienia, ale przede wszystkim na niwie polskiej. Bo nie może być tak, że znowu będziemy dostawać wielkie imprezy. I nie dlatego, że mój następca będzie słabszy, ale po prostu nie wypada, żebyśmy wciąż o coś się bili, bo w końcu będziemy antypatyczni.
- Póki co bijecie się jednak i to z sukcesami.
– Robimy co możemy. Przygotowaliśmy potężną aplikację i byliśmy chyba całkiem nieźli, bo wynik głosowania był jednogłośny.
- Impreza ominie największe stadiony w Polsce. To celowy zabieg?
– Taką mamy filozofię. Moglibyśmy grać przecież choćby na Stadionie Narodowym, ale rezerwujemy go dla dorosłej reprezentacji lub finalistów Pucharu Polski. Być może w Indiach granie młodzieżowego turnieju na tak dużych obiektach miałoby sens, ale u nas nie ma żadnego i FIFA to popiera.
- Czym Lublin zasłużył sobie na kolejną wielką imprezę po Euro U21?
– W wyborze Lublina nie ma przypadku. Muszę powiedzieć, że Lublin jest wzorcowym miastem, jeśli chodzi o to, jak powinna wyglądać współpraca pomiędzy władzami politycznymi, administracyjnymi, kibicami. Lublin jest naprawdę, jak to się mówi, prawie, the best. Grać tutaj mecze reprezentacji jest wielką przyjemnością. Nawet gramy teraz mecz reprezentacji U21 z Litwą. Jestem przekonany, że będzie dużo ludzi, że będzie fantastyczny doping. Lublin to nasz stary wypróbowany partner, tak samo jak kilka innych miast.
- To znaczy, że Lublin ma szansę, żeby gościć reprezentację podczas małego mundialu w przynajmniej jednym meczu?
– Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, bo to nie jest jeszcze rozplanowane. Potrzebujemy na to jeszcze trochę czasu. Nie jest to takie proste.
- Chcecie powiększyć liczbę miast gospodarzy do 12…
– Staramy się jeszcze o zgłoszenie dodatkowych stadionów. W ostatniej kolejce dwa mecze musiałyby się odbywać tego samego dnia na jednym obiekcie. To niesie za sobą sporo komplikacji, a my mamy dużo obiektów, na których moglibyśmy gościć finalistów. Chcemy, żeby do każdego głównego stadionu dołączył mniejszy w pobliżu. Jesteśmy dużym krajem, rozkochanym w futbolu. Większa liczba ośrodków wpłynie na jeszcze lepszy odbiór turnieju. Chcemy, żeby przyczynił się do popularyzacji piłki nożnej w całym kraju.
- Podczas konferencji wspomniał pan o Puławach jako uzupełnieniu dla Lublina. W formie żartu czy rzeczywiście stadion, który ma niespełna cztery i pół tysiąca pojemności ma szansę gościć tak ważną imprezę?
– Zobaczymy co nam powie FIFA, ale FIFA chciałaby, żeby ten drugi stadion był ciut mniejszy. Nie są to jeszcze sprawy rozwiązane, nie chciałbym za dużo mówić, ale nie wykluczam wcale możliwości, że w Puławach będą mecze mistrzostw świata do lat 20.