MKS Perła Lublin wraca do rywalizacji i w środę w Elblągu zmierzy się z miejscowym Startem. Dla mistrzyń Polski najważniejsze jest teraz pozbierać się po porażce w turnieju kwalifikacyjnym Ligi Mistrzyń
Przypomnijmy, że lublinianki w finale tej imprezy przegrały we własnej hali z SG BBM Bietigheim aż 19:34. Mimo to nie zakończyły jeszcze swojej przygody z europejskimi rozgrywkami, bo zostały przesunięte do trzeciej rundy Pucharu EHF. Najbliższe miesiące mogą być nadal wspaniałą przygodą dla Perły. Wystarczy pokonać jednego rywala i mistrzynie Polski wystąpią w fazie grupowej tych rozgrywek. Trzeba jednak pamiętać, że w tym pucharze też występują silne zespoły – po czterech przedstawicieli mają przecież Dania, Rosja, Rumunia czy Węgry.
– W kwalifikacjach Pucharu EHF zagramy dopiero w listopadzie. Mam nadzieję, że do tego czasu nasza drużyna będzie wyglądała zupełnie inaczej niż teraz. Na pewno tak będzie. Nie złożymy broni. To nie jest tak, że jesteśmy rozwaleni i się nie zmobilizujemy. Od poniedziałku podnosimy się psychicznie. Taki jest sport. Trzeba przegrać mecz, żeby potem wygrać. Mogliśmy sobie odpuścić ten turniej, pojechać gdzieś do Hiszpanii, zagrać byle jak, przegrać pierwszy mecz i być zadowolonym. Ale dążymy do gry o najwyższe cele. Chcemy występować w Lidze Mistrzyń. Na dzisiaj nie jesteśmy jednak w stanie tego zrobić, ale żeby się tego dowiedzieć musieliśmy zagrać te kwalifikacje, a nie Challenge Cup – powiedział klubowej stronie Robert Lis, opiekun Perły.
Jego podopieczne nie mają zbyt dużo czasu na rozpamiętywanie porażki z Bietugheim, ponieważ już w środę czeka je walka o punkty w Superlidze ze Startem Elbąg. Rywalki zaliczyły dość przeciętny start sezonu, bo w pierwszej kolejce wygrały z Piotrcovią Piotrków Trybunalski dopiero po rzutach karnych.
– Musimy się zebrać do kupy i skoncentrować się na meczu w Elblągu. Jeżeli chcemy spróbować powalczyć o Ligę Mistrzyń za rok, to musimy wygrywać takie mecze jak ten najbliższy. W niedzielę przegraliśmy i cóż, taki jest sport. Znamy teraz swoje miejsce i wiemy, do czego musimy dążyć. Jest to oczywiście dla nas porządny klaps w twarz, lecz myślę, że ta porażka zmobilizuje nas do dalszej pracy. Mimo wszystko, ta drużyna ma olbrzymi potencjał. Jeżeli dziewczyny będą zdrowe i dalej będziemy mogli pracować, to myślę, że prędzej czy później ten zespół „zaskoczy”. Na ten moment mistrz Polski jest po prostu słabszy od wicemistrza Niemiec i koniec – dodał na klubowej stronie Lis.
Mecz w Elblągu rozpocznie się o godz. 18.