ROZMOWA Z Robertem Lisem, trenerem MKS Lublin
- Za lubliniankami bardzo udany turniej w czeskim Hodoninie, gdzie MKS zajął pierwsze miejsce. Dla pana był to podwójny debiut, zarówno w roli szkoleniowca MKS, jak i żeńskiego zespołu. Jakie ma pan odczucia po tym turnieju?
– Przede wszystkim nie patrzyłem na tę imprezę jako na turniej. Najbardziej cieszyłem się, ż tego, że wreszcie możemy pograć w pełnych składach i przećwiczyć różne rozwiązania taktyczne. Do tej pory dużo czasu poświęcaliśmy analizie wideo oraz treningowi teoretycznemu. Teraz mogliśmy je przećwiczyć w warunkach meczowych i musze przyznać, że wyglądało to obiecująco.
- Jakie są według pana największe różnice pomiędzy żeńskim, a męskim handballem?
– Widzę, że drużyny kobiece popełniają sporą ilość błędów technicznych, które często nie są niczym wymuszone. Niezwykle istotne będzie ich wyeliminowanie. Zauważyłem również, że skuteczność rzutowa jest nieco mniejsza, niż u mężczyzn. Cieszy mnie natomiast olbrzymie zaangażowanie zawodniczek. One w pewnych momentach walczyły jak lwice. Cechy charakterologiczne są naprawdę na wysokim poziomie.
- Zauważyłem również świetną atmosferę w zespole...
– Razem z całym sztabem szkoleniowym staramy się ją budować i zwycięstwo w Hodoninie nam pewno nam w tym pomogło.
- Jak się spisały zawodniczki, które dołączyły do drużyny w lecie?
– Dla mnie wszystkie zawodniczki są nowe i nie chcę ich na razie oceniać. W czasie imprezy w Czechach staraliśmy się, żeby wszystkie szczypiornistki otrzymały podobną ilość minut na parkiecie. Jedynym wyjątkiem była Elena Petkovska, która ma problemy zdrowotne. Naszą siłą jest zespół, więc nie chcę nikogo wyróżniać.
- Sporo pochwał zebrały jednak Gabriela Besen, a także kołowe...
– Powtarzam kolejny raz, nie chcę nikogo wyróżniać. Cała trójka naszych bramkarek grała na bardzo wysokim poziomie. To dobrze, bo to fundament zespołu. W trakcie sezonu będziemy mieć z nich wiele pożytku. Kołowe również świetnie wywiązały się z powierzonych im zadań. Robiły sporo miejsca rozgrywającym na parkiecie i dobrze z nimi współpracowały. Cały zespół spisał się dobrze.
- Teraz pewnie cieszy się pan, że wreszcie ma cały zespół do dyspozycji?
– Oczywiście, bo będziemy mogli skupić się na pracy nad szczegółami. Do startu Superligi zostały jeszcze trzy tygodnie. W piątek i sobotę gramy w Elblągu, gdzie również będziemy mogli przećwiczyć kolejne elementy.