Obrońcy trofeum Mistrzostw Świata przegrali ostatni mecz w trzeciej fazie turnieju z Italią 2:3. Rezultat końcowy i tak nie miał dużego znaczenia, bo Polakom do pełni szczęścia był potrzebny jeden wygrany set.
To małe marzenie udało się spełnić „z marszu”. Polacy chcieli jak najszybciej wybić Włochom grę z głowy. Do stanu 3:3 było równo, ale potem zrobiło się 7:3, między innymi dzięki znakomitej zagrywce Bartosza Kurka. Biało-Czerwoni ruszyli do ofensywy i byli o kilka kroków przed rywalami. Jednak po serii błędów pozostał im zaledwie jeden punkt przewagi – 8:7. Chwila słabości nie przeszkodziła obrońcom tytułu w prowadzeniu gry pod swoje dyktando. Podopieczni Vitala Heynena nie spuszczali z tonu i demolowali reprezentację Italii. Postrach siał przede wszystkim szczelny blok. Polacy bronili każdą piłkę, atakowali na wysokim procencie skuteczności i nie pozostawiali gospodarzom pola do popisu. Włochom udzielały się nerwy i coraz trudniej było im nawiązać walkę. Biało-Czerwoni zrobili to, co do nich należało i wygrali 25:14. Po ostatnim zdobytym punkcie wbiegli na boisko i cieszyli się z awansu do półfinału.
W kolejnej partii szkoleniowiec polskiej kadry wprowadził na parkiet graczy rezerwowych. „Drugi garnitur” nie potrafił podtrzymać tak wysokiego poziomu gry, dlatego Biało-Czerwoni przegrywali 5:8 na pierwszej przerwie technicznej. Włosi grali już wyłącznie o honor, ale i tak chcieli sprawić trochę radości swoim kibicom. Kapitan gospodarzy Ivan Zaytsev próbował sobie powetować kompletnie nieudanego pierwszego seta. Italia prowadziła przez całą partię i pokonała Polaków, chociaż nieznacznie, 25:21.
Wynik tego spotkania nie miał już co prawda znaczenia, ale niepokojące było to, że Biało-Czerwoni nie byli w stanie zdobyć nawet jednego punktu na początku trzeciego seta. Zmieniło się to dopiero przy stanie 0:4, kiedy to skutecznie przy linii zaatakował Damian Schulz. Zespół rezerwowych prowadzony stawiał opór Włochom, ale ci i tak byli na prowadzeniu – 8:6 na pierwszej przerwie technicznej. Gospodarze mocno się jednak zdziwili, kiedy obrońcy tytułu zbudowali sobie dwupunktową przewagę 10:8. Na zagrywce stanął Bartosz Kwolek i mocno utrudnił rywalom przyjęcie. Z minuty na minutę było coraz lepiej – Polacy wygrywali 16:13 na drugiej przerwie technicznej. Kilka minut później tablica wskazywała już wynik 25:18.
Ambicja zawodników ze słonecznej Italii była mocno podrażniona, ale ciągle nie mogli sobie poradzić z reprezentantami Polski. Szukali więc swoich szans na zagrywce, czym sprawiali nieco problemów przeciwnikom. Dzięki temu właśnie elementowi i przy odrobinie szczęścia wygrywali 16:12 na drugiej przerwie technicznej w czwartym secie. Biało-Czerwoni popełniali coraz więcej błędów przy przyjęciu, które uniemożliwiały im dobre rozegranie akcji. Nawet mimo początkowych kłopotów Włosi pokonali Polaków 25:17 i doprowadzili do tie-breaka.
Decydująca odsłona była najbardziej wyrównana ze wszystkich. Trener Gianlorenzo Blengini musiał przerwać grę, kiedy jego podopieczni przegrywali 4:6. Przy zmianie stron Polacy utrzymali tę dwupunktową przewagę. Jednak po ich serii błędów to Włosi byli coraz bliżej zwycięstwa. Ostatecznie reprezentacja gospodarzy wygrała tie-breaka 15:11. Ten triumf miał dla włoskich siatkarzy bardzo gorzki posmak, bo pożegnali się oni z Mistrzostwami Świata.