FOT. PRZEMYSŁAW GĄBKA/GORNIK.LECZNA.PL
Górnik Łęczna jest dziś zupełnie innym zespołem niż po awansie z pierwszej ligi
Zdecydowana większość ligowych prezesów po serii pięciu meczów bez zwycięstwa zwolniłaby zapewne trenera, ale nie Artur Kapelko. W Łęcznej wytrzymali ciśnienie i mogą sobie gratulować. Wystarczyły dwa zwycięstwa, żeby znajdujący się w dołku zielono-czarni dogonili ligowy peleton. Awansowali na dziewiąte miejsce, a do drugiej Legii Warszawa tracą zaledwie dwa punkty. Bardzo ważne było pokonanie Wisły Kraków, ale ogranie Korony Kielce, bezpośredniego rywala do utrzymania, chyba jeszcze istotniejsze.
– Na pewno jesteśmy zadowoleni z tego, że wygraliśmy. Tym bardziej że mecz był na wyjeździe. Analizując wcześniejsze spotkania Korony, na pewno można było dostrzec dużo pozytywnych rzeczy. Ona wystartowała lepiej od nas. Pokazaliśmy jednak, że kiedy spisujemy się mądrze taktycznie, to możemy przywieźć punkty także z wyjazdu. To się potwierdziło. Mieliśmy kilka sytuacji, również w drugiej połowie. Mogliśmy podwyższyć wynik – powiedział szkoleniowiec łęcznian Jurij Szatałow na pomeczowej konferencji prasowej.
Rosjanin jest najdłużej pracującym trenerem w piłkarskiej ekstraklasie. W Górniku już od ponad dwóch lat. To facet o ciężkim charakterze i specyficznym podejściu do mediów, można go nie lubić, ale trzeba szanować jego wyniki. W pierwszym sezonie wprowadził zielono-czarnych do ekstraklasy, w drugim utrzymał, a w trzecim wypracował już osiem punktów przewagi nad strefą spadkową. Całkiem nieźle, jak na możliwości klubu z niewielkiej, 20-tysięcznej Łęcznej.
Górnik Szatałowa mimo wielu kryzysów, jakie przechodził po drodze, wciąż kroczy w wyznaczonym kierunku. To jednak zupełnie inna ekipa niż na początku. Choć nikt nie robił rewolucji, zespół przeszedł jednak ewolucję. Nie tylko jeśli chodzi o zawodników, którzy odchodzili i przychodzili, ale także o styl. Dziś łęcznianie nie bardzo radzą sobie z atakiem pozycyjnym, czym imponowali na początku minionego sezonu. Przerzucili się na kontry i w każdym kolejnym meczu oddają inicjatywę rywalom, żeby później bezlitośnie wykorzystywać ich błędy w szybkich atakach. Czy to się opłaca? Przed rokiem po dziewięciu kolejkach Górnik miał podobny dorobek, jak obecnie. Z 12 „oczkami” na koncie plasował się na jedenastym miejscu w tabeli. Gdzieś zatracony został atut własnego stadionu, ale za to zielono-czarni wreszcie potrafią wygrywać na wyjazdach. W tym sezonie poza własnym obiektem zgromadzili już siedem punktów, czyli ponad połowę swojego dorobku.
Niestety poniedziałkową wygraną w Kielcach zielono-czarni przypłacili kontuzją. Adrian Basta opuścił boisko już w 16 minucie. Wczoraj menedżer Daniel Weber poinformował, że zawodnik zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Jego przerwa potrwa przynajmniej pół roku.