Dla „żółto-niebieskich będzie to drugi występ na swoim parkiecie. Dwa tygodnie temu świdniczanie sprawdzali siły z beniaminkiem z Rzeczycy (wygrana 3:2 Caro). Teraz przyjdzie im rywalizować z bardziej wymagającym przeciwnikiem.
Górą byli gracze ówczesnego trenera Marcina Jarosza. Po trzech wygranych świdnicki beniaminek pozostał na zapleczu PlusLigi. Rywale zostali zdegradowani. Jednak w związku z powiększeniem ligi do 14 zespołów, znowu znaleźli się na tym poziomie rozgrywek.
Przed tygodniem sobotni przeciwnik podopiecznych trenera Krzysztofa Lemieszka wywalczył pierwsze punkty w sezonie. Stało się tak po wygranej 3:1 z Pekpolem Ostrołęka. Na inaugurację uległ na wyjeździe w trzech setach Krispolowi Września.
Avia i Kęczanin sąsiadują w tabeli. Lokatę wyżej znajdują się goście (dziewiąta pozycja). Trudno wskazać faworyta dzisiejszego starcia. Więcej szans, z racji własnego parkietu, należy dać gospodarzom. - Jeśli zamierzamy spokojnie się utrzymać, musimy wygrywać przede wszystkim na swoim terenie - podkreśla Paweł Łęgowski, przyjmujący świdnickiego zespołu.
Z końcowym sukcesem może być jednak problem. Na razie, „żółto-niebiescy” nie ustabilizowali formy. - Nadal gramy nierówno - przyznaje Łęgowski. - Dobra gra w secie przeplata się ze słabszą postawą. I wówczas tracimy punkty, a w konsekwencji przegrywamy partię, a nawet cały mecz.
Ważnym czynnikiem są również kłopoty kadrowe. Na urazy uskarżają się środkowi. Wprawdzie pojechali na ostatnie spotkanie z AGH AZS Kraków, ale w praktyce oznaczało to, że byli w roli raczej… statystów.
- Pozycja środkowego ma duże znaczenie - przekonuje przyjmujący. - Znacznie łatwiej gra się skrzydłowym, kiedy rozgrywający ma do dyspozycji zdrowych i pełnowartościowych zawodników na środku bloku.
Wszystko wskazuje na to, że przeciwko Kęczaninowi gospodarze wystąpią jednak w optymalnym składzie. - Interesuje nas wygrana. Może być nawet po horrorze w pięciu setach, tak jak z Caro Rzeczyca - snuje plany Łęgowski.