Szczypiorniści z Puław musieli się napracować na kolejne trzy punkty, ale swoje zadanie wykonali. Już w piątek Azoty pokonały w Mielcu tamtejszą Stal 33:29.
Początek zapowiadał, że to będzie łatwe, lekkie i przyjemne spotkanie dla gości. Po siedmiu minutach podopieczni trenera Marcina Kurowskiego prowadzili aż 5:0. Gospodarze wzięli się jednak w garść i niedługo później było tracili do rywali tylko jedną bramkę (8:9). Na przerwę obie ekipy schodziły przy wyniku 12:15.
Druga połowa miała podobny przebieg, bo drużyna z Puław znowu szybko odskoczyła. Tym razem na 20:14. Miejscowi do końca się jednak nie poddawali, dlatego Przemysław Krajewski i jego koledzy do końca musieli mieć się na baczności.
– Uczulałem chłopaków przed lekceważeniem rywala, aby nie przydarzyła się nam taka niespodzianka jak dwa dni temu w Piotrkowie – mówi Marcin Kurowski na klubowym portalu Azotów.
– Pełna koncentracja trwała krótko, bo tylko pierwsze dziesięć minut. To jednak wystarczyło by szybko uzyskać pięciobramkową przewagę. Od tego momentu wynik był cały czas dla nas korzystny, ale momentami brakowało nam konsekwencji w ataku. Efekt był taki, że do końca meczu graliśmy falami, dając dojść mielczanom na dwie-trzy bramki, by za chwilę znów odjechać na pięć. Najważniejsze, że wywozimy z Mielca trzy punkty – dodaje szkoleniowiec.
Stal Mielec – Azoty Puławy 29:33 (12:15)
Stal: Lipka – Dementev 9, Krępa 5, Krupa 5, Kyrylenko 4, Wilk 3, Janyst 3, Miedziński, Kłoda, D. Kubisztal, Krygowski, Wiśniewski. Kary: 4 minuty.
Azoty: Bogdanov, Koshovy – Krajewski 8, Sobol 7, Petrovsky 5, Przybylski 4, Kowalczyk 3, Kuchczyński 1, Łyżwa 1, M. Kubisztal 1, Skrabania 1, Masłowski 1, Prce 1, Orzechowski, Grzelak. Kary: 4 minuty.