W tym sezonie dziewięć meczów bez zwycięstwa. Licząc także poprzednie rozgrywki aż 14. W końcu fatalna passa Stali na stadionie w Kraśniku dobiegła jednak końca. Niebiesko-żółci w niedzielę pokonali Podlasie 4:1. Co ciekawe, to goście otworzyli jednak wynik.
Od pierwszego gwizdka gospodarze ruszyli do ataku. Minęło 18 minut, a już mieli na koncie kilka strzałów i dwie bramki, tyle że żadna nie została uznana. A tymczasem kilka chwil później prowadzenie objęli biało-zieloni. Po centrze z rzutu rożnego w odpowiednim miejscu znalazł się Paweł Zabielski i to on pokonał Jakuba Borusińskiego.
Niebiesko-żółci się jednak nie załamali i jeszcze przed przerwą doprowadzili do wyrównania za sprawą Adriana Cybuli. Po ładnej, kombinacyjnej akcji Jakub Czelej dośrodkował z lewego skrzydła, a Cybula posłał piłkę do siatki. Na koniec Mariusz Chmielewski groźnie główkował, ale na posterunku był golkiper gospodarzy.
W drugiej połowie podbudowani golem do szatni podopieczni Marcina Wróbla znowu rozpoczęli z animuszem. I tym razem na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Między 47, a 55 minutą dwa razy na listę strzelców wpisał się Adrian Popiołek. I błyskawicznie Stal odwróciła losy spotkania. Po godzinie gry po raz kolejny piłka wylądowała w siatce Podlasia, ale już trzeci raz podczas niedzielnych zawodów bramka nie została uznana. Tym razem z powodu pozycji spalonej Jakuba Gajewskiego.
Biało-zieloni mogli jeszcze wrócić do gry. Mocne uderzenie Zabielskiego „przełamało” ręce bramkarza, ale Borusińki mógł liczyć na asekurację ze strony obrońców, którzy wybili piłkę sprzed linii bramkowej. A w 80 minucie było już definitywnie po zawodach. Tym razem świetnym strzałem popisał się Czelej i kraśniczanie pokonali w derbach Podlasie aż 4:1.
– Mamy duży niedosyt, nawet ciężko coś powiedzieć po takim meczu. Ten wynik, to dla nas katastrofa. Po dwóch bramkach dla rywali po przerwie na chwilę przejęliśmy inicjatywę, ale trudno było się już podnieść po takich szybkich ciosach. Czeka nas jeszcze jeden mecz i mamy nadzieję, że z Wiązownicą pójdzie nam zdecydowanie lepiej i chociaż odrobinę zmażemy plamę – mówi Przemysław Skrodziuk, grający drugi trener ekipy z Białej Podlaskiej.
Z przerwania fatalnej passy u siebie cieszyli się oczywiście niebiesko-żółci. – Od początku ruszyliśmy z animuszem na rywali i były sytuacje, żeby otworzyć mecz. Niestety, albo nam brakowało skuteczności, albo dobrze bronił bramkarz przeciwnika. Nic nie wskazywało jednak na to, że to my możemy stracić bramkę. A tymczasem po rzucie rożnym zrobiło się 0:1. Kluczowy był fakt, że udało się odrobić straty jeszcze przed przerwą – mówi Marcin Wróbel.
Jak ocenia drugą połowę? – Wyszliśmy z jeszcze bardziej ofensywnym nastawieniem. Szybko zdobyliśmy dwie bramki i wszystkie były po fajnych akcjach. Uważam, że wygraliśmy, jak najbardziej zasłużenie. Mimo wszystko nadal nasza sytuacja w tabeli nie jest zbyt ciekawa. Nadal mamy przed sobą sporo pracy, a na wiosnę walki o poprawienie naszej pozycji – dodaje szkoleniowiec klubu z Kraśnika.
Bialczanie w sobotę, 5 grudnia zagrają jeszcze u siebie z KS Wiązownica (godz. 12).
Stal Kraśnik – Podlasie Biała Podlaska 4:1 (1:1)
Bramki: Cybula (39), Popiołek (47, 55), Czelej (80) – Zabielski (22).
Stal: Borusiński – Dyszy, Gajewski (90 Pacocha), Tadrowski, Michalak, Skrzyński (73 Bartoś), Czelej (90 Nastałek), Popiołek, Wolski, Cybula (86 Wójtowicz), Cygan (86 Romero).
Podlasie: Krasowski – Szabaciuk, Kosieradzki, Nieścieruk, Skrodziuk, Zabielski, Andrzejuk, Mierzwiński (75 Dmitruk), Martynek (60 Golba), Kocoł, Chmielewski.
Żółte kartki: Wolski – Nieścieruk, Szabaciuk, Chmieelwski.
Czerwona kartka: Nieścieruk (Podlasie, 85 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Łukasz Szczołko (Lublin).