„Strefa wolna od LGBT” – napisy w czterech językach na żółtej tablicy przy znakach drogowych z nazwami kilku miejscowości – takie zdjęcia opublikował dzisiaj w internecie lubelski aktywista, organizator Marszu Równości
Świdnik, Puławy, Końskowola i Niedrzwica Duża – to właśnie przy wjeździe do tych miejscowości wykonano zdjęcia, na których widać żółtą tablicę informującą o „strefie wolnej od LGBT”. Na każdym ze zdjęć jest też anonimowy bohater.
W internecie zawrzało. Zawzięcie dyskutowano o tym, czy zdjęcia są prawdziwe, bo ustawienie znaku w pasie drogowym bez zgody jej zarządcy jest nielegalne. Część mieszkańców „naznaczonych” miast i wsi zadeklarowała nawet, że osobiście usunie żółte tablice. Okazało się jednak, że istnieją one już tylko na zdjęciach.
Jak się dowiedzieliśmy u organizatora akcji, w rzeczywistości była to jedna tablica, którą wożono od gminy do gminy, by tam ją sfotografować.
Celem happeningu jest oznaczanie i pokazywanie w sieci wszystkich miast i gmin, które przyjęły kontrowersyjne uchwały (lub stanowiska) potępiające tzw. ideologię LGBT, sprzeciwiające się „homopropagandzie” itp. Według samych homoseksualistów, pod płaszczykiem walki z groźną ideologią, samorządy dyskryminują mniejszości seksualne.
– Chcemy objechać wszystkie 37 gmin, które przyjęły te uchwały. Liczę na to, że skłoni to ich władze do wycofania się z ich zapisów – mówi Bartosz Staszewski, organizator happeningu.
– Uchwały przeciw LGBT są objawem zwyczajnej dyskryminacji i tak należy to traktować – uważa pani Honorata, która pozowała do zdjęć z żółtą tablicą przy wjeździe do Końskowoli. – Mogą być początkiem niebezpiecznej tendencji, która zakończy się wykluczaniem takich osób jak my. Mamy nadzieję, że niektórzy dzięki temu otworzą oczy i zobaczą, że pod skrótem LGBT kryją się prawdziwi ludzie. – dodaje.
Jej zdaniem akcja, w której wzięła udział, powinna przede wszystkim skłaniać ludzi do dyskusji. – A to, biorąc pod uwagę reakcję internautów, już się udało – przekonuje pani Honorata.
W Świdniku akcja Bartosza Staszewskiego wywołała małe zamieszanie. Urzędnicy pojechali sprawdzić, czy tablica faktycznie istnieje.
– I mogę zapewnić, że jej nie ma. Mamy na to dowód w postaci zdjęć – mówi Katarzyna Lis z Wydziału Promocji.
Czy happening spowoduje, że samorządy wycofają się z zapisów kontrowersyjnych uchwał?
– Na pewno, jako radny, nie będę popierał wycofywania tej uchwały. Moim zdaniem ona nikogo nie dyskryminuje i nie ma żadnych powodów, żebyśmy mieli ją zdejmować – ocenia Paweł Matras, wiceprzewodniczący puławskiej rady miasta (PiS).
Podobnego zdania jest Radosław Barzenc, przewodniczący rady gminy w Końskowoli z klubu Zielonego Powiśla. – Stanowisko, które przyjęliśmy, nikogo nie wyklucza i nie tworzy żadnych stref wolnych od czegokolwiek. Autor tego happeningu chyba nie zapoznał się z jego treścią lub go nie zrozumiał – mówi samorządowiec.