Razem mają pewnie ze czterysta lat, albo lepiej. Sami zrobili stroje i dekoracje. I jedno jest pewne, widzom, czyli przedszkolakom, spadną kapcie z wrażenia, jak zobaczą "Czerwonego Kapturka” w ich wykonaniu.
- Ja to jestem prawdziwa babcia - śmieje się Józefa Bartosz, o której mówią za kulisami, że liczy 95 wiosen.- Jestem tu najstarsza, więc obsadzili mnie w tej najbardziej odpowiedniej roli. Moją wnuczką jest Czerwony Kapturek. No i jak to zawsze z babcią w tej bajce bywa, zje mnie wielki zły wilk.
Pani Zofia Purc, która będzie występowała w wielkim czerwonym czepku, żeby nikt nie miał wątpliwości, że jest Czerwonym Kapturkiem, ma około 70. Rolę Kapturkowej Mamy dostała pani Mariola, o wiele młodsza od swojej scenicznej córki.
- Wybraliśmy Kapturka do roli Kapturka, bo jest najmniejsza ze wszystkich - żartuje Marek Malinowski, baśniowy Narrator. - Jak założy czepek, to wygląda jak dziewczynka z bajki. A zresztą, co ja będę opowiadał, trzeba nas zobaczyć i przekonać się, jak dobrze gramy. Tak naprawdę, Bogusław Linda to przy nas jest - o, taki, taki malutki. Prawie go nie widać!
Próby do przedstawienia trwały prawie dwa miesiące. Najpierw trzeba było rozdzielić role, a potem przygotować scenografię. Powstał dom z papieru i tektury, drzewa i kwiaty. Wszystko starsi ludzie zrobili sami. Potem panie uszyły stroje, dobrały czepki i kapelusze. Aktorzy wspólnie z Agnieszką Czajką, instruktorką muzyki, wynaleźli melodie pasujące do spektaklu. I po wielu próbach dziś są już gotowi, żeby pokazać swoją sztukę przedszkolakom. Bo "Czerwony Kapturek” starszych państwa powstał z pewną intencją.
- Przedszkolaki zawsze do nas przychodzą ze swoimi przedstawieniami. Przygotowują się do nich, żeby umilać nam czas - mówi pani Mariola, czyli bajkowa Mama Czerwonego Kapturka. - Dlatego teraz my postanowiliśmy zrobić coś dla dzieci. I wtedy powstał pomysł, żeby zainscenizować jakąś bajkę.
Wybór całej grupy padł na "Czerwonego Kapturka”. Bo, jak mówią aktorzy, wszyscy ją znają i będą się mogli razem z widzami bawić.
Dzisiaj wszyscy już tylko spoglądają na zegarki. O dziesiątej rozpocznie się premiera, a jutro kolejny spektakl. Stroje przeszły ostatni przegląd. A teksty powtórzone. I choć widać, że aktorzy są trochę zestresowani, to już planują kolejne występy.
- Oczywiście, że w przyszłości wystawimy jeszcze jakąś sztukę - mówią zgodnie.
- Tak, tak. Następnym razem przygotujemy "Jezioro łabędzie” - śmieje się pan Marek.