Mieszkańcy dwóch bloków
na Spadochroniarzy chcieli usunięcia placu zabaw. Spółdzielnia mieszkaniowa zgodziła się. Ale teraz batalię o to, żeby plac pozostał - rozpoczynają rodzice.
- My rozumiemy, że dzieciom potrzebne jest miejsce zabaw, ale na naszej ulicy mieszkają starsi ludzie - mówi pani Ewa. - Oni potrzebują spokoju. A jak jest ciepły dzień, to nie można otworzyć okna, bo dzieci zachowują się bardzo głośno.
A kiedy maluchy pójdą już do domu, to na ich miejsce przychodzą panowie z piwem i wszystko zaczyna się od nowa.
- Kawałek dalej jest inny plac zabaw, niech tam dzieci chodzą - mówi pan Andrzej ze Spadochroniarzy 7. - My nie jesteśmy przeciw nim, ale nie mamy już siły walczyć o spokój. Likwidacja tego placu to dla nas jedyne wyjście.
Rodzice maluchów postanowili jednak walczyć o miejsce zabaw dla swoich pociech. Zwłaszcza że w pobliżu powstają nowe bloki, do których sprowadzą się młodzi ludzie.
- Chcemy napisać petycję do naszych władz o pozostawienie tego placu w spokoju. Bo to przecież jedyne takie miejsce w osiedlu, gdzie dzieci mogą się bawić - mówi Katarzyna Żukowska, mieszkanka pobliskiego bloku. - Starsze osoby pewnie mają trochę racji, ale może da się jakoś dojść do porozumienia. A to, że na plac schodzą się jacyś panowie z piwem, to przecież nie jest wina samego placu.
- Kiedy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, postanowiliśmy bronić placu. Bo to wspaniałe miejsce dla dzieci. Zacienione - dodaje Witold Żukowski, mąż pani Katarzyny. - Już przygotowujemy odpowiednie pismo.
Do podpisywania petycji na pewno nie zabraknie chętnych.
- Moje dziecko od dawna tu przychodzi - mówi Anna Ochocka. - To idealne miejsce, z daleka od ulicy. Szkoda, żeby miało zniknąć.
Przeniesienie urządzeń zabawowych gdzie indziej pociągnie też za sobą inne konsekwencje.
- Ten plac zabaw jest nowy, wszystkie urządzenia są na gwarancji. Ale pod warunkiem że zostaną tam, gdzie je zamontowała firma - mówi Grzegorz Stefaniak, kierownik administracji osiedla. - Jeśli je przeniesiemy, to stracimy gwarancję.
Do sprawy wrócimy.