Chiny, Korea i Indonezja - to kraje, w których już niedługo mogą latać śmigłowce
SW-4 produkowane przez PZL Świdnik.
- Te dwa śmigłowce sprzedajemy prywatnej firmie do celów komercyjnych - zdradza Jan Mazur, rzecznik PZL Świdnik. - Będą nas promować na tamtym rynku. To szansa, że z czasem sprzedamy ich znacznie więcej.
Polskimi maszynami zainteresowani są także Chińczycy. Podpisany w ostatni piątek list intencyjny z chińską firmą Jiujiang Red Eagle Science and Technology Development przewiduje współpracę w zakresie dostawy do Chin świdnickich śmigłowców. Ile, za jaką cenę i kiedy - to sprecyzuje kontrakt handlowy między spółkami.
- Spodziewamy się, że podpiszemy go w niedługim czasie. Ale na pewno nie będziemy zdradzać szczegółów, bo konkurencja nie śpi - zapowiada Mazur.
Nieoficjalnie mówi się, że do Chin już w przyszłym roku może polecieć kilkanaście maszyn, a docelowo nawet 150. Prawdopodobnie będą to śmigłowce SW-4 lub Sokoły. - Jesteśmy dla nich konkurencyjni cenowo. A poza tym, nasza technologia bardziej odpowiada Chińczykom od zachodniej, bo jest zbliżona do rosyjskiej. Dlatego ta współpraca może być naprawdę udana - przewiduje Mazur.
To nie wszystko. PZL Świdnik zainteresowany jest także rynkiem indonezyjskim. 3 lata temu tamtejsza policja kupiła w świdnickiej fabryce 11 śmigłowców
Mi-2. O nowych kontraktach rozmowy w imieniu PZL prowadzi centrala handlu zagranicznego Cenzin. Zarobione na azjatyckich kontraktach pieniądze spółka chce inwestować w unowocześnianie śmigłowców.
Do tej pory śmigłowce SW-4, zwane popularnie Puszczykami, zyskały uznanie polskiej armii. Kupiła w PZL Świdnik 3 takie maszyny i zamówiła 22 kolejne. Mają być dostarczone w ciągu 3 lat. Wartość kontraktu to ponad 110 mln zł.