Rozmowa z Jackiem Dolińskim, cyzelerem, repuserem ze studia Angus w Świdniku.
– Oczywiście. Zauważam to już w pierwszej godzinie zajęć. Na tym kursie 5 uczestników na pewno będzie się dalej rozwijać, są bardzo utalentowani.
• Kto bierze udział w tych warsztatach?
– Są tu osoby, które nigdy nie miały do czynienia z takimi technikami złotniczymi, jak repusowanie czy kucie – jest na przykład informatyk, którego zachwyciła ta dziedzina sztuki. Niektórzy w jakimś stopniu już mieli do czynienia z plastyką. Wiek uczestników jest także zróżnicowany. M.in. dlatego do każdego podchodzę indywidualnie.
• Jednak po dwudniowych warsztatach nie nabędą większych umiejętności?
– Nie, ale zdobędą podstawy wiedzy teoretycznej i praktycznej. Te warsztaty mają być także zachętą, motywacją do zgłębiania tajników tej sztuki. Chodzi o to, żeby obudzić w sobie pasję. A każdy ma na to szansę. Jeśli też jest sprawny manualnie –bo można powiedzieć, że na kursie przemawiają ręce – to z czasem może stanie się mistrzem.
• Praktyka, precyzja uderzenia młotkiem, wiedza teoretyczna – czy to czyni mistrza?
– Nigdy nie można powiedzieć, że jest się skończonym artystą. Zawsze coś się doskonali. Nawet mistrz ma mistrza, od którego wciąż się uczy. Ja byłem bardzo zdeterminowany i ciężko pracowałem przez trzy lata. Jako pierwszą pracę wykonałem mały listek, który zawsze mam przy sobie i przypomina mi on o skromnych początkach. Pułap osiągnęli starzy mistrzowie. Tutaj nic nowego się nie doda. Ta dziedzina sztuki ma pięć tysięcy lat.
• Prowadzi pan warsztaty złotnicze, ale nie pracujecie w złocie.
– Uczymy techniki złotniczej, ale pracujemy w najbardziej przyjaznym metalu, jakim jest czysta miedź.
• Co wykonujecie na warsztatach?
– Bardzo podstawowe elementy – na przykład zawieszkę. Ale tą techniką można praktycznie wykonać wszystko – od ozdób i dodatków do ubioru, po elementy i przedmioty aranżacji wnętrz.